środa, 20 lutego 2013

7 dni w Warszawie (z dziećmi i nastolatką)

Po raz pierwszy od kilku lat postanowiliśmy, zamiast w góry, pojechać w ferie do Warszawy. Chcieliśmy  poodwiedzać rodzinę i znajomych (przy weekendowych wyjazdach zawsze jest za krótko) oraz nieco się ukulturalnić ;)
Było też trochę czasu na czytanie, ale jednak mniej niż w domu - pomimo urlopu.
Zamiast notek o książkach - krótkie wspominki ze stolicy.



Dzień pierwszy


Wilanów - Labirynt Światła
Bardzo udany spacer, szczególnie dla najmłodszych. Wstęp do parku w Wilanowie jest od 1 grudnia 2012 bezpłatny (do odwołania). W soboty i niedziele od 16:00 do 20:00 prowadzone są zajęcia dla dzieci w Oranżerii, ale akurat ten jeden lutowy weekend  był wyjątkiem i Oranżeria była zamknięta. Pomimo to dzieci miały dużo frajdy z chowania się za świetlnym żywopłotem. Zdjęcie ze szczególną dedykacją dla Sardegny - wprawdzie nie trójka, ale pik. :-)


Wieczorem niecnie wykorzystaliśmy rodzinę jako baby-sitter'ów i udało nam się wreszcie wybrać na Hobbita. Ogromny ekran w IMAX, dobry dźwięk - naprawdę było warto! Żałowaliśmy jedynie, że nie była to wersja 48 klatkowa, myślę, że odbiór byłby faktycznie niesamowity.

Dzień drugi


Łazienki Królewskie - początkowo reakcja dzieci na propozycję tego spaceru nie była entuzjastyczna, ale po dojściu do Pałacu na Wyspie rozruszali się, pomogły w tym oczywiście liczne kaczki i piękne pawie. Bardzo miłą niespodzianką było spotkanie z sarną, a drogę powrotną do parkingu uatrakcyjniła bitwa na śnieżki.


Wieczorem zachęceni opiniami  znajomych i nieznajomych udaliśmy się (bez nieletnich oczywiście ;) do Teatru Polonia na Seks dla opornych. Bardzo dobra sztuka, zdecydowanie nie komedyjka. Małżeństwo z blisko trzydziestoletnim stażem, odchowanymi, dorosłymi dziećmi udaje się na krótkie wakacje do modnego hotelu, by spędzić czas ze sobą, odnaleźć to, co w codziennej bieganinie i monotonii zagubili. Dużo zabawnych sytuacji, scen, ale równie wiele (a może nawet więcej) chwil, gdy widownia po prostu zamiera w napięciu po kwestiach aktorów. Zdecydowanie polecam!

Dzień trzeci


Zachęceni udanym spacerem w Łazienkach, tym razem wybraliśmy się do Ogrodu Saskiego. Górka, na której wznosi się rotunda wzorowana na Świątyni Westy, okazała się idealna do zjazdów na plastikowym jabłuszku oraz zwyczajnie na butach. Oczywiście nieraz skończyło się też miękkim lądowaniem na siedzeniu. Obowiązkowy przystanek przy Grobie Nieznanego Żołnierza, a potem, dla rozgrzania, pyszna wizyta w Pijalni Czekolady Wedla na Szpitalnej. Bardzo miła obsługa, dla maluchów osobne menu w postaci kolorowanki. Polecamy tradycyjną czekoladę do picia, a dzieci zachwalają również plastry banana podawane z małą sosjerką mlecznej czekolady. 


Dzień czwarty

Centrum Nauki Kopernik - baliśmy się osławionych kolejek, ale wybór środy ok. godz. 12 okazał się strzałem w dziesiątkę. Sprawdzaliśmy też przed wyjazdem z domu długość kolejki korzystając z kamery on-line. Czekanie do kasy zajęło około 10 min, więc chyba mieliśmy szczęście.
CNK oferuje bilet rodzinny 2+2 za 66 zł, a ponieważ jesteśmy 2+3 na trzecie dziecko musieliśmy dokupić bilet za 13 zł.
W Centrum spędziliśmy niemal 4 godziny, dzieci z dużym 
zainteresowaniem  eksplorowały, słuchały, tworzyły, grały, układały. Dla nas, rodziców, największą frajdę sprawiało towarzyszenie im w tym poznawaniu świata. :)
Praktyczna rada: warto mieć koszulkę na zmianę, gdyż po doświadczeniach z wodą w Galerii Bzzz musiałam zedrzeć T-shirt ze Starszego, bo Młodszy w ferworze wrzucania piłek do wiru wodnego całkiem zamoczył koszulkę.

Dzień piąty


źródło www.filmweb.pl
Obiecana wyprawa do kina na film dla dzieci. Chłopcy wybrali Strażników Marzeń. Oryginalny tytuł to Rise of the Guardians, ale najbardziej podoba mi się tytuł serii książek Williama Joyce'a, na podstawie których powstał film: Guardians of the Childhood. Określenie Strażnicy Dzieciństwa chyba najbardziej oddaje zadanie bohaterów filmu. Postacie z dziecięcych baśni i marzeń: Św. Mikołaj, Zając Wielkanocny, Zębowa Wróżka, Piaskowy Ludek oraz Jack Mróz jednoczą siły, by pokonać Mrok - dosłownie czarny charakter filmu, który zsyła koszmary zamiast snów. Film piękny wizualnie, chwilami wzruszający, często bardzo zabawny, z efektownymi pojedynkami, oczywiście z happy endem. Ale nie zachwycił nas tak, jak kilka innych produkcji DreamWorks (np. Jak wytresować smoka, nie mówiąc o Shreku). Wg mnie za bardzo położono nacisk na siłowe rozwiązanie problemu. Trochę zgrzytało mi także sprowadzenie Wielkanocy wyłącznie do szukania przez dzieci jajek - jajek nigdzie nie ma, zatem na całym świecie nie będzie wiosny, a dzieci załamane wracają do domu... 
Film jest widowiskowy, pięknie zrobiony, postęp animacji, który zapoczątkowało Toy Story naprawdę niesamowity. Dzieci były zadowolone, a to najważniejsze.
Ciekawa jestem książek Williama Joyce'a, przedstawiają one poszczególnych bohaterów i ich początki, w jaki sposób zostali Strażnikami, paręset lat przed akcją filmu. Myślę, że moim chłopcom mogłyby się podobać. Jako ciekawostka - William Joyce jest pomysłodawcą bohaterów Toy Story oraz laureatem Oskara za krótkometrażowy film animowany The Fantastic Flying Books of Mr. Morris Lessmore.

Na zakończenie dnia jeszcze raz Wilanów - walentynkowe fajerwerki i fantastyczny pokaz laserowy. Okrzyk Najmłodszego - "Mamo, pałac się pali!!!" najlepiej oddał emocje towarzyszące dzieciom.

Dzień szósty

Parę dni wcześniej zaszliśmy do Fabryki Misiów w Smyku. Niestety nie udało nam się wtedy zrobić własnego misia, gdyż misiów nie było. Zostały tylko pieski i króliki. Urządzonka do nagrywania głosów też się skończyły. Pani z Fabryki poinformowała nas, że pluszaki są zamówione i powinny być za 2-3 dni. Postanowiliśmy zaczekać, choć wytłumaczenie maluchowi, że w Fabryce Misiów nie ma misiów, nie było takie proste. Niestety przy ponownej wizycie okazało się, że dostawy nie było, a po pieskach pozostało tylko wspomnienie. 
Po nieudanej wizycie w Smyku poszliśmy do Pałacu Kultury i Nauki, by wyjechać na XXX piętro. Pamiętam swoją wycieczkę do Warszawy w szkole podstawowej, wtedy PKiN był żelaznym punktem każdego takiego wyjazdu (pewnie tak jak CNK teraz). Kolejek nie było, bilety po 15 zł dla dorosłego, 10 zł za dziecko. Porównując z Centrum Nauki Kopernik - dość drogo, szczególnie, że do zaoferowania jest tylko widok. Nawet część lornetek nie działała, chyba dopiero do czwartej z kolei dało się wrzucić 2 zł.

Dzień siódmy


Najstarsza po feriach ma omawiać w szkole Zemstę Fredry, niechętnie podchodziła do tej lektury, chociaż lubi czytać i czyta sporo. Kiedy zobaczyłam plakaty reklamujące spektakl w OCH-teatrze i to w takiej obsadzie, i gdy okazało się, że są bilety - decyzja zapadła - idziemy! 


źródło www.e-teatr.pl
Reżyseria: Waldemar Śmigasiewicz;
Obsada: Cześnik Maciej Raptusiewicz – Cezary Żak; Rejent Milczek – Wiktor Zborowski; Józef Papkin – Artur Barciś; Klara Raptusiewiczówna – Zofia Zborowska; Wacław Milczek – Michał Piela; Dyndalski – Wojciech Pokora; Podstolina Hanna Czepiersińska – Viola Arlak; Maciej Miętus – Otar Saralidze; Michał Kafar – Adam Serowaniec.

Premiera odbyła się 14 lutego 2013 roku w Och-Teatrze w Warszawie - termin nie przypadkowy, gdyż premiera Zemsty (ta pierwsza z najpierwszych) miała miejsce 14 lutego 1834 roku we Lwowie. W tym samym roku ukazał się Pan Tadeusz. Stąd w spektaklu odnajdziemy też jego fragmenty.

Przedstawienie biało - czerwone, tak jak zapowiada plakat. Cześnik na biało, Rejent na czerwono. Papkin i Podstolina kolorowi. Aktorstwo fantastyczne, szczególnie Artur Barciś w roli Papkina niezrównany. Otrzymywał oklaski nawet w trakcie spektaklu. Gorąco polecamy!
A na marginesie dodam, że Zemsta oczywiście już przeczytana. :)






2 komentarze:

  1. Nigdy nie byłam w Warszawie. Aż Wam zazdroszczę, taka ciekawa wycieczka rodzinna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko do nadrobienia :)Za to od nas nad Bałtyk to wielka wyprawa.

    OdpowiedzUsuń