wtorek, 22 kwietnia 2014

Fletcher Moon. Prywatny detektyw.

źródło
Pamiętacie Adasia Cisowskiego? Fletcher Moon, zwany z racji niskiego wzrostu Krótkim, to współczesny, irlandzki, literacki krewny Adama. Pomijając zdobycze cywilizacji, zasadnicza różnica między tymi nastoletnimi detektywami, to sposób, w jaki traktują ich rówieśnicy. Szatan z 7 klasy cieszył się ogólnym szacunkiem, a przez niektórych był wręcz wielbiony. Fletcher może tylko pozazdrościć Adasiowi uznania kolegów. Przez większość z nich, w najlepszym razie, jest postrzegany jako dziwak, który bawi się w detektywa. To nic, że podchodzi do tego bardzo poważnie, a nawet skończył internetowy, dwuletni kurs i otrzymał prawdziwą odznakę absolwenta prywatnej akademii Boba Bernsteina. Owszem, zdarzało mu się rozstrzygać koleżeńskie spory, czy wyjaśniać tajemnicze zniknięcia zawartości szkolnych pudełek śniadaniowych, ale nikt nie traktuje jego dochodzeń na serio, a i przyjaciół na horyzoncie brak.
Sądziłem, że dzięki swojemu sprytowi i inteligencji będę lubiany. Myliłem się. Nikt nie chce kumpla ani przyjaciela, który potrafi odkryć każdą tajemnicę. [1]
W końcu jednak spełnia się marzenie Fletchera i dostaje prawdziwe, płatne, zlecenie - odzyskania skradzionego kosmyka włosów gwiazdy pop. Decydując się na jego przyjęcie Fletcher znajdzie się w samym środku sieci intryg i dziwnych incydentów, które spotykają młodych mieszkańców miasteczka. 

Prowadząc dochodzenie Krótki znajdzie się w poważnych tarapatach. Zamiast być dyskretnym detektywem w cieniu dochodzenia, sam stałem się dochodzeniem. (...) Śledztwo nie było już tylko zajęciem, stało się moim życiem. [2]
Atmosferą i przedstawieniem nastoletnich bohaterów książka Eoina Colfera przypominała mi powieści Edmunda Niziurskiego. Oczywiście język i humor Niziurskiego był wyjątkowy, ale Colfer w zbliżony sposób ukazuje szkołę z uczniowskimi, bardziej lub mniej, tajnymi stowarzyszeniami, niepisanymi prawami i bardzo charakterystycznymi nauczycielami. Śledztwo i tajemnice otaczające Fletchera, choć często zabawne, są intrygujące i z całą pewnością niedziecinne, zaś zachowanie i metody stosowane przez nastoletniego detektywa oraz jego nieoczekiwanego sprzymierzeńca - wiarygodne. Bardzo mi się również podobało, że wszystkie zagadki, czy wydarzenia są logicznie wyjaśnione i jak przystało na książkę detektywistyczną, każdy element układanki trafia na swoje miejsce, a motyw przestępstwa ma w tym kluczowe znaczenie.

Colfer, zachowując lekkość narracji, nie unika trudnych sytuacji, które są częścią życia młodych ludzi; sytuacji takich, jak utrata bliskiej osoby, rozbite rodziny, czy konsekwencje podjętych decyzji. Bohaterowie też nie są jednoznacznie biało-czarni, co bywa częste w powieściach dla młodszej młodzieży. Szczególnie duży plus dla autora należy się za kreację rodziny Sharkeyów.

Czytając Fletchera Moon'a, tak mniej więcej do jednej trzeciej książki, myślałam, że w opinii napiszę, że było ciekawie; że Krótki, jako inteligentny, sarkastyczny i twardo stąpający po ziemi narrator, sprawdza się bardzo dobrze, ale że - napisane dla młodszych dzieci - książeczki Colfera o Will'u Woodmanie są lepsze. Kiedy jednak niektórzy uczniowie ze szkoły Fletchera ukazali swoje drugie oblicze i akcja nabrała tempa, by doprowadzić do dramatycznego i efektownego finału, wiedziałam już, że jest co najmniej tak samo dobrze.


Biorąc pod uwagę fakt, że prawdziwą popularność przyniosła autorowi seria fantastyczna o Artemisie Fowlu, a ja jej nie czytałam - wiem, że trzeba będzie to wkrótce nadrobić, a książki Eoina Colfera będę podsuwać znajomym jedenastolatkom ;)



[1] Eoin Colfer Fletcher Moon. Prywatny detektyw. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa, 2007, str. 72
[2] j.w. str. 148

1 komentarz:

  1. Ciekawa pozycja.
    Moim uczniom brakuje książek typowo dla chłopców - ta nadawałaby się idealnie.

    OdpowiedzUsuń