Ben ma jedenaście lat i bardzo nie lubi piątkowych wieczorów. A wszystko dlatego, że od kiedy pamięta te wieczory oznaczają pobyt u Babci. Pobyt, który zawsze, ale to zawsze wygląda tak samo. Kapuściane potrawy, których Ben nie znosi (ale Babcia nie wiedzieć czemu uważa, że są jego ulubionymi), zepsuty telewizor, gra w scrabble, wczesne kładzenie się spać, i te pytania:
- Co w szkole? (..)
- Nuda - mruknął Ben. Dorośli zawsze pytali o szkołę, mimo, że dla dzieci to absolutnie znienawidzony temat. Wiadomo, że kiedy chodzisz DO szkoły, to nie masz ochoty o niej gadać.
Ben marzy, by wreszcie dorosnąć. Jeszcze tylko kilka lat i nie będzie musiał więcej zostawać u swojej nudnej i starej babci.
Pewnego sobotniego ranka, w trakcie śniadania, Ben ma ogromna ochotę na czekoladowe ciastko, których zapas Babcia trzyma na najwyższej z kuchennych półek. Po kryjomu zagląda do puszki i ku swemu zdumieniu znajduje kolekcję biżuterii i drogich kamieni. Czyżby Babcia nie była wcale taką zwyczajną i nudną staruszką??
To odkrycie zaowocuje nawiązanym na nowo porozumieniem z Babcią i największą przygodą w życiu chłopca, w której niebagatelną rolę odegrają nietypowe zainteresowania Bena (hydraulika) i brytyjskie Klejnoty Koronne.
Książka mnie zaskoczyła, bo spodziewałam się raczej lekkiej, zabawnej przygodówki z babcią i wnuczkiem w roli głównej, tym czasem jest ona na pewno czymś więcej. Ukazuje problem braku czasu i zainteresowania ze strony młodego pokolenia osobom starszym, ale także ogromną potrzebę każdego dziecka - potrzebę akceptacji i zainteresowania ze strony rodziców.
Babcia Rabuś z całą pewnością łamie też stereotyp kochanej babci gotującej pyszności dla wnuczków. Zupa kapuściana i ciasto z kapusty to zaprzeczenie tych wszystkich smaków kojarzących się z babciną kuchnia. Z drugiej jednak strony Ben jest dla niej najważniejszy na świecie i kocha go bezwarunkowo, a to chyba kwintesencja bycia babcią?