czwartek, 31 lipca 2014

Ula i Urwisy. Szykujemy się do szkoły.

Wiem, że jeszcze wakacje, ale jutro już sierpień. I tak jak w wierszu Andrzeja Waligórskiego, choć sierpień, pogoda prześliczna - jesień idzie, nie ma na to rady! A jak jesień, to i czas pomyśleć o szkole i dobrze się do niej nastawić ;)

Ula, którą poznaliśmy w książeczce Ula i Urwisy. Nowi sąsiedzi. przygotowuje się do pójścia do szkolnej zerówki. Razem z nią szkolną przygodę rozpoczną bliźniaki - Sławek i Mirek. Pójście do szkoły jawi się całej trójce jako nobilitacja - będą uczniami i wreszcie będzie im wolno wychodzić poza ogrodzenie podwórka. Dzieciaki radośnie odliczają każdy dzień, który dzieli ich od końca wakacji, co spotyka się z dziwną reakcją starszego kuzyna chłopców. Mikołaj ma już trzynaście lat i nie rozumie, jak można się cieszyć z powrotu do szkoły. Opowiada więc dzieciom mrożące krew w żyłach historie o wrednych nauczycielach, gabinecie dyrektora, ale najgorsza jest możliwość zostania rozdeptanym przez starszych uczniów...

[1]
Zaniepokojona Ula dzieli się tymi rewelacjami z rodzicami, licząc na uspokojenie, a tymczasem okazuje się, że tatę do dziś przechodzą ciarki na myśl o gabinecie dyrektora, że na mamę uwzięła się nauczycielka, a do tego ciocia Gosia rozczula się nad Ulą, że jest taka mała i zostanie stratowana przez inne dzieci. Zatem wszystko, o czym mówił Mikołaj to prawda! Ula podejmuje życiową decyzję: NIE IDĘ DO ZERÓWKI!

środa, 30 lipca 2014

Nie głaskać kota pod włos

Lato kończyło się smakiem jagód. We wczesną jesień wchodziło się wraz z pluciem pestkami słoneczników. Beztroska zamieniała się ukradkiem w czarne szkolne dni, a wieczorami ostrzej świeciły gwiazdy.[1]

Czy ktoś pamięta Rodzinę Leśniewskich? Mama, tata, nastolatki Agnieszka i Leszek oraz siedmioletnie bliźniaki, Beata i Paweł, zwane Bąblami. 
Akcja książki (był też film i serial) rozpoczyna się w momencie, gdy mama informuje rodzinę, że dostała się na studia, z których zrezygnowała naście lat temu zostając w domu, by opiekować się dziećmi. Teraz potomstwo podrosło, najmłodsi rozpoczną edukację i pojawia się szansa na zrealizowanie odłożonych kiedyś marzeń. Reakcja najbliższych, delikatnie mówiąc, nie jest entuzjastyczna.

- Chcesz chodzić do szkoły d o b r o w o l n i e? - wyjąkał zdumiony Paweł.
- Przecież jesteś już okropnie stara! - szczerze zdziwiła się Beata.
(...)
- Robisz z nas balony, mamo? - delikatnie spytała Agnieszka. - Zawsze wierzyłam w twoje poczucie humoru.
Leszek pacnął się w ucho, by zagłuszyć wreszcie brzęczące tam jeszcze dźwięki big-bitu.
- Ktoś coś mówił o studiach?
(...)
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - przytomniał tato odsuwając talerz. - Dom, czworo dzieci i ...
- Na dobrą sprawę, czasem tu jest p i ę c i o r o dzieci - westchnęła w zadumie mama. (...)

Na pobojowisku została opuszczona bohaterka wieczoru i strzępiasty kłąb, w którym z trudem można było dostrzec nogę Pawła i zmierzwioną grzywę Beaty.
Nad tym wszystkim unosił się zapach smutku, niezrozumienia i wiśniowego dżemu. [2]

Mimo to rewolucja staje się faktem. Mama, borykając się z poczuciem winy i notorycznym brakiem czasu, stara się pogodzić dzienne studia i domową codzienność. Bliscy nie kwapią się do przejęcia części obowiązków, ale coraz wyraźniej zaczynają zdawać sobie sprawę, że to się nie sprawdzi na dłuższą metę i w rodzinie Leśniewskich pomalutku coś się zmienia.

wtorek, 29 lipca 2014

Pani komisarz nie znosi poezji

źródło
i wcale jej się nie dziwię! To, przez co przeszła w związku z pewnym sonetem, może skutecznie zniechęcić do poezji, a do twórczości Charlesa Baudelaire'a w szczególności.

Wiersz, który znaleziono w sakwie zamordowanego bezdomnego, zdaje się być nie tylko nieznanym utworem wspomnianego przedstawiciela poètes maudits, ale sam również wydaje się być przeklęty. Niemal każdy, kto miał z nim bliższą styczność umiera w gwałtownych okolicznościach... 

Wyjaśnieniem zagadkowych morderstw zajmuje się tytułowa pani komisarz - Viviane Lancier, która byłaby zdecydowanie szczęśliwsza, gdyby ta sprawa nie trafiła do jej wydziału. A wystarczyłoby, żeby jej asystent, porucznik Augustin Monot nie był nadgorliwy.

Starego nie należało przenosić: dopóki leżał przy wejściu na most, ta sprawa podlegała naszym kolegom z prawego brzegu, ale w efekcie pańskich działań znalazł się na quai Conti i to pan przyjął zeznanie. A więc my musimy się tym zająć. [1]

Nie jest to ani pierwszy, ani ostatni raz, gdy młody Monot denerwuje swoją szefową do granic możliwości. Nie jest to może bardzo trudne, bo Viviane nie znosi mnóstwa rzeczy - młodych, którzy chcą się zabawić podpalając samochody czy dewastując supermarkecik, sędziów w średnim wieku, oglądających się ( i nie tylko) za stażystkami, dzisiejszej Francji, życia paryskiego, nieustających diet i własnego odbicia w lustrze. Porucznik Augustin Monot jest młody, bardzo przystojny, wykształcony (licencjat z literatury), pełen zapału i ogromnie niedoświadczony jako policjant. Uczucia miotające Viviane w związku z jej nowym współpracownikiem są pełne sprzeczności - od irytacji połączonej z nieodpartą ochotą na zmieszanie porucznika z błotem, po macierzyńską opiekuńczość i zupełnie nie-macierzyńską zazdrość.

niedziela, 27 lipca 2014

Ostrożnie z marzeniami, czyli uważajcie na starsze panie!

źródło
Stan posiadania Agnieszki Starzyk przed przyjęciem spadku po wujku:
Narzeczony - 1
Interesująca praca -1
Kot - 0
własne mieszkanie - 0
kłopoty - 0 (prawie)

Licząc na uśmiech losu, Agnieszka nie słucha ostrzeżeń matki, przyrodniej siostry zmarłego wujaszka i po sprawdzeniu, czy zapisany dom nie jest obciążony długami i czy nie zawali się jej na głowę decyduje się przyjąć spadek, co ma daleko idące konsekwencje.

Stan posiadania Agnieszki parę miesięcy po przyjęciu spadku po wujku:
Narzeczony - 0
Interesująca praca - 1 (ale chwilami wisi na włosku)
Kot - 1 (kotka)
własne mieszkanie - 1 (w zasadzie 1/2 domu)
kłopoty - bardzo dużo
plus bonus: Sabina Boszko, teściowa śp. wujka Tadeusza, właścicielka drugiej połowy domu.

Niewinnie wyglądająca starsza pani pała niezrozumiałą niechęcią do współlokatorki i wypowiada jej wojnę podjazdową.

sobota, 26 lipca 2014

Magiczne miejsce

źródło
Witold Mossakowski, lat 35, prawnik, pełniący odpowiedzialną funkcję w MSZ, za namową przyjaciela kupuje 100 hektarową posiadłość wraz ze dewastowanym dworem we wsi Ida. Kaprys, hazard, a może realizacja spychanego do podświadomości marzenia?

Wykorzystując zaległy urlop przyjeżdża do Idy, położonej gdzieś w południowo-wschodniej Polsce, prawdopodobnie na Pogórzu Przemyskim, nie wiedząc tak naprawdę, czego może się spodziewać po nieruchomości, znanej jedynie ze zdjęć, ani jak przyjmą go mieszkańcy.

Pierwsze zaskoczenie czeka go u sołtysa, gdzie ma odebrać klucze - okazuje się, że sołtysem Idy jest zaradna i piękna Mila. Każda następna poznana osoba też nie bardzo pasuje do stereotypu wieśniaków mieszkających na skraju Polski B. Gospodyni okazuje się mistrzynią kuchni, która kiedyś gotowała w ośrodku rządowym w Arłamowie, była właścicielka majątku to dystyngowana zielarka z powodzeniem zajmująca się produkcją wyjątkowych perfum, w szkole uczą sami sympatyczni pasjonaci, między innymi pani sołtys, prowadząca kółko astronomiczne i dbająca o to, by podręczniki były bezpłatne, a nabożeństwa dla ogółu wiernych odprawia prawosławny pop, fascynujący się kulturą Prasłowian. Nie zabraknie też miejscowego ducha, zaś dwór kryje niejedną tajemnicę.

piątek, 25 lipca 2014

Krzyk pod wodą

źródło
Katrine Wraa to robiąca karierę w Anglii psycholog, specjalistka od profilowania ofiary i zabójcy, kognitywnej techniki przesłuchań oraz profilowania geograficznego. Po wejściu w konflikt z szefową musi przemyśleć swoją dalszą drogę zawodową i wyjeżdża na dłuższy urlop do Egiptu. Nurkowanie w Morzu Czerwonym oraz kuszące marzenia o pozostaniu w Szarm asz-Szajch i ułożeniu sobie życia z seksownym instruktorem, przerywa propozycja pracy w wydziale zabójstw kopenhaskiej policji.

Katrine ma pracować w tworzonej komórce do zwalczania przestępczości zorganizowanej, ale jej przyjazd zbiega się w czasie z brutalnym morderstwem lekarza położnika. Katrine zostaje włączona w śledztwo i ma okazję zaprezentować w praktyce swoje umiejętności oraz nowe metody prowadzenia dochodzenia. Nie wszyscy współpracownicy są dobrze nastawieni do pani psycholog, jednak z bezpośrednim partnerem, Jensem Høghiem, udaje jej się nawiązać dobry kontakt.

Zebrane przez policję dowody świadczą na niekorzyść emigranta z Czeczenii, którego żona zmarła w wyniku komplikacji poporodowych w trakcie dyżuru zamordowanego lekarza. Istnieją jednak wątpliwości, które nie dają spokoju Katrine i Jensowi, tym bardziej, że po dokładniejszemu przyjrzeniu się życiu położnika nie było ono takie nieskazitelne jak wydawało się na początku.

czwartek, 24 lipca 2014

Ziarno prawdy

źródło
Jest wiosna 2009 roku, prokurator nie pracuje już w Warszawie, pożegnał się z przeszłością i karierą, by przenieść się do Sandomierza. Tu zaczyna „nowe wspaniałe życie", ale dość szybko spotyka go rozczarowanie. W obcej i nieprzyjaznej rzeczywistości rozgoryczony Szacki prowadzi śledztwo w sprawie dziwacznego morderstwa, którego ofiara to sandomierska działaczka społeczna, kobieta szanowana i ceniona, o nieskazitelnej reputacji. Dochodzenie napotyka piętrzące się przeszkody i ścianę milczenia, a jednocześnie towarzyszy mu gorączka medialna. Ważnym kontekstem staje się bolesny splot relacji polsko-żydowskich oraz historia, która wydarzyła się przeszło sześćdziesiąt lat wcześniej...

Cztery lata po pamiętnym śledztwie z Uwikłania ponownie towarzyszymy prokuratorowi Szackiemu w pracy. Tym razem jednak nie w stolicy, ale w pięknym Sandomierzu. Podjęta pod wpływem impulsu i zauroczenia tym miastem decyzja oraz zbieg okoliczności z wakatem w sandomierskiej prokuraturze związały Szackiego z grodem nad Sanem. Mijają długie tygodnie i pan prokurator nie jest już przekonany, że przeprowadzka była dobrym pomysłem. Nudna praca, wyobcowanie w małomiasteczkowym społeczeństwie sprawiają, że Szacki niemal z zadowoleniem przyjmuje wiadomość o znalezieniu przy średniowiecznych murach ciała zamordowanej kobiety. Denatka była znaną i lubianą w Sandomierzu osobą, a sposób w jaki została zamordowana sugeruje związek z obrzędami żydowskimi. Nieuniknione będzie zatem duże zainteresowanie mediów, a jest to coś, czego pan prokurator Szacki szczerze nie znosi. Czy celem mordercy jest wywołanie antysemickiej paniki w nawiązaniu do mordu rytualnego, o który wielokrotnie Żydzi byli oszczerczo oskarżani?  A może jakiś szaleniec postanowił sprawić, by średniowieczny mit okazał się prawdą?

Widok z Bramy Opatowskiej na dawny klasztor benedyktynek
i kościół św. Michała 

środa, 23 lipca 2014

Ula i Urwisy. Nowi sąsiedzi.

Ula ma pięć lat. Lubi zwierzęta, zwłaszcza małe (tym bardziej, że sama też jest mała), książki - do czytania i do kolorowania, chrupiące jedzenie, czekoladę, ale przede wszystkim lubi się bawić!

Najbardziej lubię zabawy na podwórku: tam jest więcej miejsca niż w domu i można bawić się ziemią, roślinami i wodą z kałuż. Zakopuję tam skarby, a potem je znajduję albo chowam się w mojej Kryjówce w krzakach. Uwielbiam ją, chociaż wolałabym domek na drzewie. [1]

Niestety domek na drzewie musi pozostać w strefie marzeń z bardzo prostego powodu, na podwórku przy domu, w którym mieszka Ula nie ma drzew. No i lipa, jak uwielbia podkreślać dziewczynka.

Na szczęście wyobraźnia i pomysłowość pozwala jej się świetnie bawić pomimo tego istotnego braku, co więcej - pomimo braku innych dzieci na podwórku. Ba, Ula uważa, że inne dzieci w ogóle nie są do zabawy niezbędne!

Pewnego dnia okazuje się jednak, że do jednej z koleżanek babci, mieszkającej w domu naprzeciwko, sprowadzą się jej wnuki. Pani Mila wyraża się o nich Urwisy, rozrabiaki i decyduje się nawet na ogrodzenie klombiku z kwiatkami, żeby chłopcy go nie zniszczyli. Wszak są prawdziwymi wandalami!

Słysząc to Ula, która kiedyś oglądała program o Rzymianach i Wandalach, więc wie do czego są zdolni, dochodzi do wniosku, że trzeba jakoś zabezpieczyć ulubione zabawki przed barbarzyńcami. Niestety rodzice nie pojmują zagrożenia, nie bardzo chcą współpracować z Ulą i nawet martwią się, że rośnie z niej samolub...

wtorek, 22 lipca 2014

Przeczytane w podróży [2] - Urok małych miejscowości

źródło
Obowiązkowym elementem mojego bagażu w niemal każdej podróży, czy dłuższej, czy krótszej, jest czytnik Kindle. W zależności od nastroju mogę wybrać książkę do czytania; nawet jeśli się okaże, że nie spełnia ona moich oczekiwań, w kolejce czeka mnóstwo innych. Szczerze pisząc przez wiele miesięcy nie grozi mi stwierdzenie, że nie mam co czytać...

W trakcie wojaży na początku lipca, zupełnie tego nie planując wcześniej, odszukałam na liście Wino z Malwiną Magdaleny Kordel i jadąc autobusem, znalazłam się po raz kolejny w Sudetach, w Malowniczym.

Uroczysko i Sezon na cuda czytałam już dość dawno temu, Okno z widokiem później, jakieś dwa lata temu, więc trochę lepiej je pamiętałam, ale i tak szczegóły mocno zatarły mi się już w pamięci. Wino z Malwiną jest kontynuacją historii Majki, która otworzyła w Sudetach niewielki pensjonat zwany Uroczyskiem, pracując jednocześnie jako polonistka w miejscowym liceum. Początkowo złościło mnie, że nie pamiętam kto jest kim, nie mówiąc o szczegółach z wcześniejszych książek. Z czasem jednak poczułam się w Uroczysku jak w domu i myślę, że nawet jeśli ktoś nie czytał poprzednich części, poradzi sobie całkiem nieźle, choć nie będzie miał wrażenia powrotu do starych znajomych.

niedziela, 20 lipca 2014

Przeczytane w podróży [1] - Agatha Raisin #11

Ogromnie lubię czytać w trakcie podróży, a w pociągu to już po prostu zajęcie obowiązkowe. Nie wyobrażam sobie wsiąść do wagonu bez książki. Świadomość, że przez parę godzin można bez najmniejszych wyrzutów sumienia zatopić się w lekturze to jedna, choć oczywiście nie jedyna, z przyjemności podróżowania.

Do niedawna czytanie w autobusie szybko mnie męczyło, a w samochodzie w ogóle nie wchodziło w grę, nie tylko w fotelu kierowcy, ale również i pasażera. Z choroby lokomocyjnej niby wyrosłam, ale literki przed oczyma powodowały objawy zbliżone. Rok temu odkryłam jednak, że czytanie na Kindelku jest wolne od niepożądanych efektów ubocznych. Mam swoją teorię, że jest to związane z ruchem gałki ocznej - trochę innym przy czytaniu na niewielkim ekranie czytnika, a innym w delektowaniu się papierowym egzemplarzem z dwoma stronicami - nie wiem, czy słuszną, ale w sumie to nieistotne. Najważniejsze, że działa!

Dziś inauguracja notek ku pamięci o książkach, które towarzyszyły mi w drodze do i z Wilna.

czwartek, 17 lipca 2014

Co zakwitło w wyszukiwarce? #1




Nie prezentowałam jeszcze okazów, jakie zakwitły w mojej doniczce, choć z uśmiechem czytałam podobne zestawienia u innych blogerów. 
U mnie uzbierał się też całkiem okazały bukiet, zatem zapraszam! :))

czytać czy nie - oczywiście, że czytać!

na co chorował gargulec św wita - nie mam pojęcia, nawet nie wiedziałam, że św. Wit miał swojego gargulca, i nie sądziłam, że one mogą chorować...

czy w czw maja byc zamiecíe snie - zapytanie z zimy, raczej zamieci śnieżnych w czwartek nie było, a z całą pewnością poszukujący prognozy pogody u mnie jej nie znalazł :)

środa, 16 lipca 2014

Kościoły Wilna [2] + rozmaitości wileńskie

Plac Katedralny


Spacer po Starówce Wilna zajął nam sobotnie przedpołudnie. Po południu przyszedł czas na katedrę św. Stanisława. Podziwiałyśmy też panoramę Wilna z Baszty Giedymina, a następnie przeszłyśmy się na Antokol zobaczyć wyjątkowy kościół pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła.






Kaplica Św. Kazimierza w katedrze

Kościół Świętych Piotra i Pawła

wtorek, 15 lipca 2014

Bielszy odcień śmierci

Ten wpis miał się ukazać wczoraj, w końcu 225 rocznica zdobycia Bastylii to dobra okazja, by napisać coś o francuskiej książce. Nie zawsze jednak wszystko idzie zgodnie z planem, więc o zimowym francuskim śledztwie w Pirenejach będzie dzisiaj.

Bielszy odcień śmierci Bernarda Minier to debiut powieściowy tego autora, fantastycznie przyjęty przez miłośników kryminałów i thrillerów.

Martin Servaz, czterdziestoletni komendant z Tuluzy zostaje w trybie pilnym wezwany do elektrowni wodnej w pirenejskiej dolinie z powodu makabrycznego znaleziska. 

W tym samym czasie Diane Berg, młoda psycholożka, rozpoczyna pracę w Ośrodku Psychiatrii Penitencjarnej dr. Charles’a Wargniera - położonym na zupełnym odludziu, ściśle strzeżonym zakładzie dla szczególnie niebezpiecznych przestępców. Nie ma pojęcia, jak bardzo posada, o którą zabiegała, będzie odbiegać od jej wyobrażeń, a przygotowanie i wykształcenie okażą się zdecydowanie niewystarczające. 

Gdy technicy policyjni zidentyfikują w kolejce górskiej, prowadzącej do miejsca zbrodni, ślad DNA, jednoznacznie wskazujący na jednego z pacjentów ośrodka, śledczy nie unikną wizyty w zakładzie. Czy to możliwe, że najniebezpieczniejszy i najbardziej pilnowany lokator ośrodka wydostał się z niego, popełnił odrażający czyn, a następnie wrócił grzecznie do celi?  A może w ogóle nie miał z tym nic wspólnego i ktoś prowadzi z policją jakąś grę? Pytań wiele, odpowiedzi brak, a to dopiero początek dramatycznych wydarzeń.

sobota, 12 lipca 2014

Kościoły Wilna [1] - Stare Miasto

Kościół Św. Anny

W Wilnie jest kilkadziesiąt kościołów i większość z nich to prawdziwe klejnoty - gotyckie, barokowe, klasycystyczne. Moim faworytem jest ceglany kościół Świętej Anny z przełomu XV i XVI w. Ten niewielki budynek, zachwycający lekkością i harmonią, zbudowany na podmokłym terenie, stoi na wbitych w ziemię pniach olchowych. 
Legenda głosi, że Napoleon chciał na dłoni przenieść Św. Annę do Paryża. Jak widać nie jestem odosobniona w mym zachwycie ;)



czwartek, 10 lipca 2014

Spacerkiem po Wilnie

Pierwszy weekend lipca to realizacja zaplanowanego w styczniu "babskiego" wyjazdu do Wilna. Wyjazdu w dużej mierze sentymentalnego, bo rodzice mojej Mamy pochodzili z Wileńszczyzny.
Zupełnym przypadkiem udało nam się trafić na święto państwowe, 6 lipca to Dzień Koronacji Króla Litwy Mendoga.

Przez kilka dni odbywał się też koncert "Čia mano namai" ("Tu jest mój dom"), na który do Wilna zjechało 37 000 chórzystów, tancerzy, muzyków. Na ulicach widać było wielu uczestników tego koncertu, ubranych w tradycyjne stroje z różnych regionów Litwy - Żmudzi, Auksztoty, Dzukii, Suwalszczyzny, Litwy Mniejszej, jak również w stroje historyczne, czy kostiumy. Świąteczna atmosfera na Starówce dodała wyjątkowego kolorytu naszemu pobytowi w Wilnie, jak również trochę stresu w drodze powrotnej - czy uda nam się na czas dojechać w niedzielę na lotnisko, bo wydostanie się z zamkniętego dla ruchu centrum miasta nie było takie bezproblemowe.

Pod pomnikiem Giedymina
Na dziedzińcu Uniwersytetu Wileńskiego

czwartek, 3 lipca 2014

Czerwiec z trupami

oczywiście książkowymi! ;)) A to wszystko w dużej mierze wina Ejotka, która trochę ukierunkowała moje czerwcowe czytanie swoim wyzwaniem Pod hasłem!


5 przeczytanych książek w miesiącu to mój najsłabszy wynik od dawna, ale coś za szybko ten czerwiec się skończył. Zaplanowanych było więcej, ale przecież czytanie to nie wyścigi, prawda? Za to o każdej z przeczytanych książek udało mi się coś napisać :))

Sasza Hady Morderstwo na mokradłach
Arturo Pérez-Reverte Szachownica flamandzka
Sasza Hady Trup z Nottingham
Neil Gaiman The Graveyard Book
Anna Gavalda Ostatni raz

środa, 2 lipca 2014

Szachownica flamandzka

Wyjątek nie tyle potwierdza, ile unieważnia albo niszczy wszystkie reguły [1]

Julia,  konserwatorka sztuki zajmuje się odnowieniem obrazu flamandzkiego mistrza Pietera van Huys "Partia szachów". Ku swemu zdumieniu, pod wierzchnią warstwą farby, odkrywa napis "Quis necavit equitem", czyli "Kto zabił rycerza?"

Historyczne śledztwo, mające na celu wyjaśnienie zagadki, co kryje się za tym pytaniem, angażuje Julię bez reszty. Odkrycie będzie miało bardzo duży wpływ na cenę, jaką "Partia szachów" może uzyskać na aukcji, a także na karierę zawodową Julii. Analiza źródeł historycznych pozwala wydedukować prawdopodobne wyjaśnienie napisu i symboliki obrazu i wszystko byłoby wyłącznie pasjonującą przygodą z historią w tle, gdyby nie dziwna śmierć jednego ze współpracowników Julii. Okazuje się, że ktoś kontynuuje partię szachów przedstawioną na obrazie. Tym razem jednak figurami są prawdziwi ludzie, a gra okazuje się grą o życie, starciem między Dobrem a Złem, które dobywa się na wielu płaszczyznach.

wtorek, 1 lipca 2014

Biblioteczkowe nabytki czerwcowe

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że mogę śmiało podać rękę tym, którzy twierdzą, że są książkoholikami. Ale przecież nobody is perfect! :)
W czerwcu dużą radość sprawiły mi wygrane w konkursach blogowych.


W Wielkim Trójkowym Konkursie Sardegny udało mi się wytypować liczbę uczestników w Trójce epik i z puli książkowej wybrałam Piernikowe Makabreski Joanne Fluke, Laura Levine i Leslie Meier i jak widzicie na zdjęciu mam zakładkę Śląskich Blogerów Książkowych! :))
W Konkursie Urodzinowym Bloga Ejotka wygrałam Sztukę uprawiania róż z kolcami Margaret Dilloway, która od dawna zwracała na siebie moją uwagę.
Dziewczyny - bardzo dziękuję za książki!! :))


Czerwcowe zakupy własne wzbogaciły zarówno półki moje, jak i moich małolatów.