niedziela, 26 marca 2017

Siła niższa

źródło
Wiedziałam! Wiedziałam, że tak będzie! Jeden weekend, w zasadzie tylko sobota, i po książce. Niby starałam się delektować, nawet posprzątałam w miedzy czasie, na nic. Kartka, za kartką, rozdział za rozdziałem i trzeba było rozstać się z Lichem, Konradem, utopcami... W dodatku znikąd nadziei, że może kiedyś (za rok, czy za pięć) przyjdzie nam spędzić razem dzień lub dwa (a może jednak??).

Po utracie Lichotki bohaterowie Dożywocia przenoszą się do podmiejskiej willi, w której, obywając się bez mrugnięcia powieką, czy też znaczącego uniesienia brwi, wita ich Turu Brząszczyk, mężczyzna potężnej postury, ale gołębiego serca.

Wiadomość o dokwaterowaniu zgrai pogorzelców powitał z ukontentowaniem. Na brak zajęć nie narzekał, ale życie w domu wypełnionym głównie pustką i wspomnieniami dłużyło mu się niemiłosiernie, odkąd przed półroczem został w nim sam jak palec. Wcześniej, przez dwadzieścia lat z okładem, jakie zdążył już spędzić pod tym dachem, Turu miał dziadunia, dziadunio zaś miał fantazję i bogatą kolekcję fobii. (...)
W rezultacie Turu przyjmował życie we wszelkich jego formach na klatę i nie dziwił się absolutnie niczemu, czym - paradoksalnie - często budził zdziwienie innych przedstawicieli swego gatunku. [1]

Wydawałoby się, że Konrad Romańczuk i jego dożywotnicy znajdą w nowym domu spokojną przystań, jednak nie będzie to takie proste...

Przeprowadzki nigdy nie są łatwe, a co gorsza, wraz z Lichotką przepadły zdolności logistyczno - aprowizacyjne Licha, teraz rachunki z prąd, internet, czy też za inne dobrodziejstwa XXI wieku, stały się jak najbardziej realne. Bardzo dotkliwa jest także nieobecność Krakersa - umiejętności kulinarne Konrada pozostawiają wiele do życzenia, ale i tak wyprodukowane przez niego potrawy, jako jedyne, spełniają warunek jadalności.

Codzienność pomału przygniata Konrada, troski kładą się cieniem na wszystkich domownikach, pochłaniając radość i beztroskę. Nawet Licho nie ma ochoty na sprzątanie, zaś ukochanym zajęciem Konrada, jednym dającym mu wytchnienie, stają cię cotygodniowe nocne wyprawy do całodobowego Tesco. To właśnie tam Romańczuk przekona się, że nie jest jedynym na świecie osobnikiem obdarzonym dożywociem w postaci anioła stróża, co więcej, powinien co dzień dziękować zarówno Sile Wyższej, jak i Niższej, że to Licho przypadło mu w udziale. Doprawdy, szanuj anioła swego, bo możesz dostać gorszego!

Spotkanie z Tsadkielem, aniołem skromności i sprawiedliwości, oraz jego człowiekiem będzie miało znaczący wpływ na życie Konrada i jego podopiecznych. Skutecznie zwiedzony na pokuszenie okrągłą sumką (płatną w gotówce) Romańczuk zgadza się przyjąć pod swój dach ostoję, pocieszenie i miłosierdzie w postaci anioła o charakterze i sposobie bycia tak odmiennym od niewinnego, zasmarkanego Licha, jak Thranduil różnił się od Sama Gamgee. Możecie sobie wyobrazić, że nie będzie nudno, szczególnie gdy do towarzystwa dołączy niezapomniana Carmilla.

Siła niższa to godna kontynuacja Dożywocia, choć nie jest jego siostrą bliźniaczką, raczej siostrą starszą, bardziej doświadczoną. Mniej tu powodów do beztroskiego śmiechu, chociaż nie brakuje specyficznego, ałtorskiego humoru i cudnych scen (widma z Wehrmachtu!).  Siła niższa podszyta jest refleksją, nienachalnie prowokuje do zadumy nad sprawami ważnymi i ważniejszymi. Bardzo możliwe, że nie raz i nie dwa zaszklą Wam się oczy.

Chociaż w fantastycznych dekoracjach, Siła niższa jest opowieścią o codziennych wyborach, próbie znalezienia złotego środka pomiędzy koniecznością, a marzeniami, a niejeden rodzic rozpozna swoje emocje czy zachowania w rozterkach zabieganego Romańczuka. Również takie, których się w sobie bardzo nie lubi. Na szczęście, zawarta w Sile niższej dawka ciepła (a może krzepiącego Kisielu i ręcznie robione bamboszki?) pozwala mieć nadzieję, że jakoś, lepiej, czy gorzej, ale wystarczająco dobrze, damy radę. Prawda?



Gra w kolory

[1] Marta Kisiel Siła niższa Uroboros, Warszawa 2016, str. 21

1 komentarz: