sobota, 28 września 2013

Dom Kalifa. Rok w Casablance.

źródło

Kiedy Tahir Shah, angielski pisarz, podróżnik i filmowiec pochodzący z rodziny o afgańskich korzeniach, postanowił spełnić swoje marzenie i osiąść z żoną i dziećmi w Maroku, nie spodziewał się, że wkroczy prosto do baśni z tysiąca i jednej nocy. Nie zabrakło niczego: dżinna, pałacu, starych lamp, czterdziestu rozbójników ani nawet siedmiu chciwych braci - ale wszystko działo się inaczej niż w bajce. Książka Shaha to fascynująca opowieść o poszukiwaniach wymarzonego domu, trudach renowacji, wspaniałości tradycyjnego marokańskiego rzemiosła, zderzeniu kultur i codziennym życiu w Casablance. To także relacja ze spotkania z Innością i z najtrudniejszej ze wszystkich podróży w głąb siebie.

Motyw ucieczki z wielkiego miasta, realizacji marzeń na przekór przeciwnościom, powtarza się w wielu książkach. Czym innym jest jednak przeprowadzka na mazurską czy podkarpacką wieś, ewentualnie do słonecznej Prowansji, czy Toskanii, a czym innym decyzja o zamieszkaniu z malutkimi dziećmi w Maroku. Gdy zaczynałam czytać tę książkę, myślałam, że autor, z racji swojego wielokulturowego dziedzictwa i odbytych podróży, trochę lepiej wiedział co go czeka. Okazało się jednak, że nawet w najśmielszych snach nie wymyśliłby, jak będzie wyglądał jego pierwszy rok w Casablance.

Niedoskonała znajomość francuskiego, nie mówiąc o arabskim, brak wystarczających funduszy na remont domu, czy urzędnicy celni żądający przetłumaczenia sprowadzonych przez Tahira książek, to wszystko tak naprawdę niewarte wzmianki drobiazgi ;) Remont domu w wykonaniu Marokańczyków jest zdecydowanie wyzwaniem, któremu nie każdy będzie w stanie stawić czoło, tym bardziej, że z nowych porządków bardzo niezadowolone są zamieszkujące Dom Kalifa dżinny. Tajemnicze, zamknięte na głucho, pokoje, plaga szarańczy, szczurów, pszczół i komarów, najazd znajomych (i nieznajomych), miejscowy gangster, zaginiona księga wieczysta. Chwilami naprawdę trudno uwierzyć, że autor i jego żona zwyczajnie nie uciekli z powrotem do Londynu, albo przynajmniej do nieodległej Hiszpanii.

Opis zmagań z renowacją domu, z poznaniem praw rządzących marokańską codziennością i mentalnością tamtejszych ludzi jest fascynujący, zabawny, chwilami przerażający. Mając za oknem szare, zachmurzone, jesienne niebo z ogromną przyjemnością zagłębiałam się w obrazowe opisy surowej północnej Afryki, labiryntów wąskich uliczek arabskich miast, czy orientalnych targowisk z górami kolorowych owoców i warzyw. Zachwyt autora barwną kulturą Maroka idzie w parze z dostrzeganiem absurdów, niedogodności i niebezpieczeństw. Do tego Tahir Shah nie traci dystansu do samego siebie. Z humorem opowiada o próbach oswojenia nowej rzeczywistości, ale również wspomina dzieciństwo. Wędruje śladami dziadka, pisarza i dyplomaty, który ostatnie 10 lat swego nietuzinkowego życia spędził w Tangerze. Pisząc o Casablance i Maroku Tahir Shah nie udaje eksperta, nie wie i nie rozumie bardzo wielu rzeczy. Pragnie jedynie dać wyraz swojej miłości do tego kraju.

Mnie przekonał. Nie, nie do przeprowadzki do Maroka - przekonał mnie, że jest szczęśliwy w Domu Kalifa i że warto sięgnąć po jego książki :)


Wyzwanie Book-Trotter.

Dom Kalifa. Rok w Casablance - CYFROTEKA.PL

1 komentarz:

  1. Widziałam jakiś reportaż z Maroka - nic dziwnego, że się zakochał. A jeżeli jeszcze dobrze to opisał - będę o niej pamiętać.

    OdpowiedzUsuń