Niewiarygodne przygody Marka Piegusa to jedna z tych książek, które na zawsze zapisały się w mojej pamięci, wyznaczając jednocześnie kierunek zamiłowań czytelniczych. Akcja, emocje, zagadka, specyficzny język i fantastyczny humor to cechy firmowe prozy Edmunda Niziurskiego. Historia trzynastoletniego Marka, niesamowicie piegowatego w sposób urągający wszelkim rozsądnym normom, który ma zawsze strutą minę z powodu zasadniczego pecha, była i jest moją ulubioną książką tego autora. Sposób w jaki proste, codzienne sytuacje potrafią skomplikować życie Marka, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności (a może po prostu pech ;), zrabowane kosztowności i bardzo barwne, wyrażające się w charakterystyczny sposób postacie dały w efekcie przezabawny i pełen przygód kryminał dla dzieci.
Nie miałam pojęcia, że doczekał się on bezpośredniej kontynuacji - w 1996 roku, czyli 37 lat po premierze, zostały wydane Nowe przygody Marka Piegusa (również niewiarygodne). Bohaterowie praktycznie nie postarzeli się o więcej niż kilkanaście miesięcy, jednocześnie przystosowując się do realiów życia w Polsce lat dziewięćdziesiątych. Raczkujący kapitalizm, powstające i upadające przedsiębiorstwa, dostępne kredyty - stały się dla czarnych charakterów z pierwszej części szansą do wyjścia z podziemi i rozwinięcia biznesowych talentów.
Marek Piegus z rodziną (wliczając w to również sublokatora, pana Surmę) przeprowadza się do nowego, większego mieszkania. Mama ma nadzieję, że zmiana otoczenia uchroni syna przed wpadaniem w kolejne kłopoty. Nic bardziej mylnego - wygląda na to, że Marek na nowe miejsce zamieszkania zabrał ze sobą nieodłącznego pecha - jak pchły...