źródło |
Panie i Panowie, Rodzino, Znajomi i Nieznajomi, przedstawiam główną przyczynę, dla której po blogu hula wiatr, usiłując bezskutecznie odkurzyć opustoszałe wirtualne kąty. Oczywiście należy tu też winić specyfikę września, w którym nawał zajęć w pracy kumuluje się z atrakcjami typowo rodzicielskimi - ach te zebrania, popołudniowe dowożenia pociech na basen, na angielski - ale największym winowajcą jest... tadam! - Doctor Martin Ellingham.
Znakomity londyński chirurg naczyniowy z dnia na dzień zapada na hemofobię, lęk przed krwią i nie jest w stanie operować. Obejmuje posadę lekarza rodzinnego na prowincji, w malowniczo położonym kornwalijskim miasteczku Portwenn. Zderzenie sztywnego, szorstkiego, rzeczowego i pozbawionego poczucia humoru profesjonalisty z bardzo barwną lokalną społecznością prowadzi do wielu nieporozumień i zabawnych sytuacji. Komediowa strona serialu przeplata się z dramatycznymi wydarzeniami, w których Doc ma okazję wykazać się swoją wybitną wiedzą i kompetencją. A trzeba przyznać, że mieszkańcy Portwenn mają wyjątkowy talent do ulegania przeróżnym wypadkom, jak również "łapania" wszelkich możliwych wirusów, nie zabraknie nawet egzotycznych chorób, czy rzadkich genetycznych przypadłości. Martin Ellingham ma pełne ręce roboty (no może poza okresem, gdy w skutek zwolnienia niekompetentnej recepcjonistki, spotyka się ze swojego rodzaju buntem mieszkańców i poczekalnia świeci pustkami).