źródło |
Wiecznie nieobecny mąż, chorowite dziecko, codzienna rutyna – dla Marty to aż nadto. Monotonne i w gruncie rzeczy samotne życie w stolicy coraz bardziej ją przygnębia. Kiedy dowiaduje się, że musi zorganizować zjazd familijny, na którym pojawią się także goście z Ameryki, początkowo nie jest zachwycona.
Wkrótce jednak zrozumie, że właśnie tego potrzebuje. Powrót do rodzinnego miasteczka, spotkania z dawnymi przyjaciółmi i zwariowanymi krewnymi, przeglądanie pamiątek pozostawionych w starym młynie, a przede wszystkim magia wspólnego gotowania pomogą jej odetchnąć pełną piersią. Przy okazji Marta odkryje pewną skrzętnie skrywaną tajemnicę rodzinną…
Książki Anny J. Szepielak: Dworek pod Lipami, Zamówienie z Francji, czy też w Młyn... łączą współczesne, całkiem zwyczajne wydarzenia z historiami z przeszłości. Bohaterki, podejmując życiowe decyzje, znajdują siłę i inspirację do szukania szczęścia w niematerialnym dziedzictwie swoich rodzin, odkrywając co jest tak naprawdę dla nich ważne.
Młyn nad Czarnym Potokiem opowiada o kilku miesiącach z życia Marty, trzydziestokilkulatki, mamy pięcioletniej Uli i żony Adama. Sfrustrowana i zmęczona codziennością, ciągłymi chorobami dziecka, wiecznym brakiem pieniędzy i brakiem perspektyw na realizację własnych ambicji, odreagowuje stresy pedantycznym sprzątaniem i prowadzeniem bloga Zapiski pani M. Brak pracy i choróbska czepiające się córki są na pewno niełatwymi życiowymi przeszkodami, ale chyba największym problemem Marty jest brak porozumienia z mężem i jej niespełnione oczekiwania. Autorka dość mocno akcentuje wady Adama (w końcu widzimy go oczami Marty i jej bliskich), ale zwykle tak bywa, że żadna ze stron nie jest bez winy. Z czasem Marta uświadamia sobie, że nikt nie podaruje jej szczęścia - musi na nie sama zapracować i sama o nie walczyć.
Młyn nad Czarnym Potokiem opowiada o kilku miesiącach z życia Marty, trzydziestokilkulatki, mamy pięcioletniej Uli i żony Adama. Sfrustrowana i zmęczona codziennością, ciągłymi chorobami dziecka, wiecznym brakiem pieniędzy i brakiem perspektyw na realizację własnych ambicji, odreagowuje stresy pedantycznym sprzątaniem i prowadzeniem bloga Zapiski pani M. Brak pracy i choróbska czepiające się córki są na pewno niełatwymi życiowymi przeszkodami, ale chyba największym problemem Marty jest brak porozumienia z mężem i jej niespełnione oczekiwania. Autorka dość mocno akcentuje wady Adama (w końcu widzimy go oczami Marty i jej bliskich), ale zwykle tak bywa, że żadna ze stron nie jest bez winy. Z czasem Marta uświadamia sobie, że nikt nie podaruje jej szczęścia - musi na nie sama zapracować i sama o nie walczyć.
Gdy Adam otrzymuje niespodziewaną ofertę pracy w Anglii, małżeństwo musi podjąć trudną decyzję i niestety nie potrafią jej podjąć wspólnie. Marta teoretycznie daje wolną rękę mężowi, ale chciałaby, aby został w Warszawie, Adam jednak z entuzjazmem propozycję przyjmuje i wkrótce wyjeżdża. Marta musi poradzić sobie ze swoimi emocjami i dać wsparcie córce, która bardzo tęskni za ojcem. Po pewnym czasie daje się w końcu namówić siostrze na dłuższy wyjazd do rodzinnego miasteczka. Tam, zarówno ona, jak i mała Ula, wpadają w wir przygotowań do iście królewskiego ugoszczenia nigdy dotąd niewidzianych krewnych z Ameryki, które przyjadą akurat na Wielkanoc.
Wspólne planowanie, porządki i gotowanie będą okazją do snucia opowieści o przodkach, przeglądania starych fotografii i dokumentów. Marta zauważy, że pewne tematy są szybko porzucane, a w historię starego młyna nierozerwalnie związanego z jej rodziną, wpisane są tajemnice. Czy w starym domu, zbudowanym przez pradziadka Mikołaja obok młyna, uda się Marcie odnaleźć pamiątki, które rzucą trochę światła na rodzinne sekrety? Jak potoczą się dalsze losy jej małżeństwa?
Czas spędzony na lekturze Młyna był jak spotkanie na pogaduszki z koleżankami, czy kuzynką, gdyż rozterki Marty i jej problemy były tak znajome - samo życie:
- Czyż jest jakaś mama, która na macierzyńskim/wychowawczym nie doświadczyła choć raz absurdalnego uczucia zazdrości w stosunku do męża wychodzącego do interesującej pracy, w której będzie miał do czynienia z rozumnymi przedstawicielami Homo Sapiens i nie wymagającej zrozumienia obcego dialektu?
- Czy nie macie czasem poczucia winy, że kontakt z najlepszą przyjaciółką z liceum urwał się w dużym stopniu przez was?
- A ilu rodziców w Polsce stanęło przed wyborami związanymi z emigracją? Nikt mnie nie przekona, że to łatwa decyzja i osobiście znam takie Marty, które wcale nie są szczęśliwe mając męża zarabiającego zagranicą. A dzieci pozostawione u dziadków wcale nie są rzadkością...
Anna J. Szepielak dała swojej bohaterce rodzinę, która potrafi zaleźć za skórę, ale się wspiera i co bardzo mi się podobało - zwyczajnie, po ludzku się lubi. Marta odkrywa zalety (nie ślepnąc jednocześnie na wady ;) mieszkania w małym miasteczku, w dodatku u rodziców. Jedna sytuacja bardzo mi jednak nie podobała:
Pani Anno, dlaczego pozwoliła Pani swojej bohaterce wpaść na pomysł wiezienia w samochodzie dziecka na kolanach??! Absolutnie nie przyjmuję tego do wiadomości! Nawet na prowincji i nawet przez 15 minut.
Nieodłącznym elementem spotkań rodzinnych Marty - tych kameralnych, tylko z siostrą i tych świątecznych, z gośćmi z zagranicy, są domowe potrawy. Najbardziej lubię, gdy przepisy są wplecione w narrację - tak było z zupą z soczewicy (zdecydowanie spróbuję), czy domową przyprawą do piernika. Dla bardziej dociekliwych jest parę przepisów na końcu książki - między innymi gołąbki ziemniaczane (znacie? bo ja tak :), domowa czekolada i świąteczny piernik z bakaliami.
Nieodłącznym elementem spotkań rodzinnych Marty - tych kameralnych, tylko z siostrą i tych świątecznych, z gośćmi z zagranicy, są domowe potrawy. Najbardziej lubię, gdy przepisy są wplecione w narrację - tak było z zupą z soczewicy (zdecydowanie spróbuję), czy domową przyprawą do piernika. Dla bardziej dociekliwych jest parę przepisów na końcu książki - między innymi gołąbki ziemniaczane (znacie? bo ja tak :), domowa czekolada i świąteczny piernik z bakaliami.
Młyn nad Czarnym Potokiem czytałam z dużą przyjemnością. Ogromnie mi się podobała forma, w jakiej babcia opowiadała Uli historię ich rodziny. Zdecydowanie za mało mi było właśnie tych wspomnień z przeszłości. Wiązałam spore nadzieje z przyjazdem ciotki Katarzyny (zresztą tak jak Marta), szkoda, że przyjazd Amerykanek był w zasadzie tylko katalizatorem wydarzeń w książce i więcej było przygotowań niż samej wizyty.
Tajemnicę rodzinną i sekrety Grażyny udało mi się odgadnąć dużo szybciej niż Marcie, ale ich nie zdradzę - ci, którzy lubią niespieszne powieści obyczajowe z nutką wspomnień z przeszłości sami przeczytają ;))
Tajemnicę rodzinną i sekrety Grażyny udało mi się odgadnąć dużo szybciej niż Marcie, ale ich nie zdradzę - ci, którzy lubią niespieszne powieści obyczajowe z nutką wspomnień z przeszłości sami przeczytają ;))
Mam naprawdę mieszane wrażenia co do tej książki. Poprzednie były całkiem niezłe, ale ta jakoś mi się nie widzi....Przeczytam jeśli gdzieś zdobędę.
OdpowiedzUsuńOj... to jedyne co mogę powiedzieć o tej książce :P. Ani jej tematyka, ani okładka mnie nie zafascynowały wystarczająco, więc wybacz... jestem zmuszony odmówić ;p. Ale muszę przyznać recenzja świetna!
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru :*!
Melon
O rety! Dziękuję! To, że przeczytałeś tyle o książce obyczajowej jest dla mnie dużym komplementem ;) :D
UsuńW imieniu Marty przepraszam za wożenie dziecka bez fotelika :) Tak już jednak jest, że moje bohaterki mają sporo wad, z którymi muszą walczyć, jak każdy człowiek. Daleko im do piedestałowych heroin literackich :) i dlatego są mi bliższe, bo ludzkie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Anna Szepielak
Gdyby stały na piedestale ciężko byłoby o nich czytać, więc dobrze, że tak nie jest :) Marta bardzo troszczy się o dziecko, więc ta sytuacja bardzo mi do niej nie pasowała. A Grażyna powinna wtedy porządnie zmyć głowę siostrze ;)
UsuńDziękuję za wizytę i dobre słowo :)
Tytuł mnie zaintrygował, a recenzja w 100% przekonała. Czytam! :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dobrych wrażeń z lektury - mam nadzieję, że się spodoba.
UsuńPS. Uwielbiam żurawinę :);)
A ja się bardzo mocno rozczarowałam tą książką, fabułą, bohaterami, tą tajemnicą rodzinną, która rozmyła się gdzieś nie wiadomo gdzie, a zapowiadała się tak ciekawie:)
OdpowiedzUsuńWiem, widziałam gwiazdki na Lubimy Czytać, a dziś czytałam Twój post:) Mnie się podobała, ale rozumiem, że Tobie nie. Też wolałabym, by przeszłości i tajemnicy rodzinnej było więcej, a rozterek Marty mniej. Chyba największa różnica między Młynem a Dworkiem, czy Zamówieniem to energia i zdecydowanie głównych bohaterek. Tam na pewno więcej się dzieje, ale nie uważam, żeby Młyn był nudny, jest inny.
UsuńPS. Dzięki za książki, dzisiaj doszły.