źródło |
Dziewczyna zrywa z chłopakiem, pakuje swoje rzeczy i wyprowadza za miasto do odziedziczonego domku, co całkowicie odmienia jej życie.
Znane? Niby tak, ale nie do końca.
Po pierwsze: Łucja nie jest nieszczęśliwą, skrzywdzoną kobietą, która ucieka przed przeciwnościami losu. To ona rzuca "prawie-narzeczonego", a nie on ją, w dodatku impulsem do zerwania są napomknięcia Kamila o małżeństwie.
Po drugie: odziedziczony domek, to niezupełnie domek, tylko zabytkowy drewniak na przedmieściach Łodzi, w dodatku z sublokatorem, który wkrótce się wyprowadzi. Chyba...
Po trzecie: opowieść, która na początku może sugerować, że jest lekką, komediowo-rozrywkową obyczajówką, ma do zaoferowania dużo szersze spectrum emocji.
Łucja Nowakówna nie zawsze wie, czego chce, ale jak już się zdecyduje, to nic nie jest w stanie jej zatrzymać. Tak jest z zakupem ekstrawaganckich butów, zerwaniem z chłopakiem, czy z przyjęciem spadku po nigdy niewidzianym wuju. Odziedziczony drewniak jest schedą dość kłopotliwą, wpisany do rejestru zabytków, co uniemożliwia sensowny remont, bez porządnej łazienki, ale za to z kaflowym piecem i dzikim lokatorem, który porządkuje sprawy po zmarłej niedawno matce.
Przeprowadzając się do drewniaka, Łucja staje się częścią małej społeczności zamieszkującej okoliczne domy komunalne. A sąsiadów ma naprawdę wyjątkowych. Wspomniany współlokator to zamieszkujący na stałe w Argentynie filmowiec-przyrodnik, Janusz Poniewski; najbliższy sąsiad - wysoki sześćdziesięciolatek, z dredami, Władysław Szuszfelak; maleńka pani Marlenka, o ciekawej przeszłości oraz Basia - wysoka i chuda samotna mama trójki dzieci, z których każde ma innego ojca. Nie można zapomnieć o Klaudii Poniewskiej, która choć nieżyjąca od paru miesięcy, wciąż jest obecna we wspomnieniach sąsiadów i syna.
Całe to towarzystwo, nazywające się zgromadzeniem, zna się od wielu lat, niejedno razem przeszło i niejedno widziało. Łucja pomału poznaje ich historie, opowiadanie bez pruderii i bez górnolotnych metafor. Ludzie, których jeszcze niedawno nie znała, staną się stopniowo rodziną, której, na dobrą sprawę, nigdy nie miała. A co najlepsze, nie ma w tej opowieści nic z ckliwości, czy słodyczy, nie ma banalnych rozwiązań, czy stereotypowych postaci. Wręcz przeciwnie, każdy z bohaterów czymś zaskakuje i nie daje się wtłoczyć w sztywne ramy.
Wejście w nowe środowisko zbiega się w czasie z poznaniem przez Łucję aktora teatru lalkowego "Pinokio" - Walerego Dębskiego. Dziewczyna pracuje nad komiksem, w którym występuje marionetka. Szukając natchnienia udaje się do "Pinokia", a tam mężczyzna w typie latynoskiego amanta, z którym była umówiona, nie tylko pożyczy jej lalkę, ale zaprosi do namiętnego tanga i stwierdzi, że zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Łucja jednak jednoznacznie klasyfikuje go jako niewartego zaufania podrywacza i nie zamierzać dać się zaprosić na randkę.
Atmosfera stworzona w Drewniaku sprawia wrażenie mało realistycznej, podkreśla to postać tajemniczego klowna z zielonymi włosami, który od czasu do czasu pojawia się w okolicy nowego domu Łucji.
W zasadzie żadne z wydarzeń nie jest niemożliwe, kończąc książkę jesteśmy w stanie podać racjonalne wytłumaczenie, niby znamy przyczyny i skutki, ale co jest prawdą, a co kreacją artystyczną? Ta książka na pewno w nieco surrealistyczny sposób ukazuje zarówno postacie i miejsca. Podobało mi się takie przedstawienie, istniejących w rzeczywistości, zakątków Łodzi, zaintrygowali mnie fantastyczni bohaterowie, a sama historia zaskoczyła. Z całą pewnością sięgnę po inne książki Doroty Combrzyńskiej-Nogali, w pierwszej kolejności po Wytwórnię wód gazowanych. Jestem przekonana, że emocji nie braknie.
Za przygodę z Drewniakiem bardzo dziękuję Monotemie, od której dostałam tę książkę! :)
Wyzwania: Grunt to okładka, Pod hasłem, W prezencie.
Łucja Nowakówna nie zawsze wie, czego chce, ale jak już się zdecyduje, to nic nie jest w stanie jej zatrzymać. Tak jest z zakupem ekstrawaganckich butów, zerwaniem z chłopakiem, czy z przyjęciem spadku po nigdy niewidzianym wuju. Odziedziczony drewniak jest schedą dość kłopotliwą, wpisany do rejestru zabytków, co uniemożliwia sensowny remont, bez porządnej łazienki, ale za to z kaflowym piecem i dzikim lokatorem, który porządkuje sprawy po zmarłej niedawno matce.
Przeprowadzając się do drewniaka, Łucja staje się częścią małej społeczności zamieszkującej okoliczne domy komunalne. A sąsiadów ma naprawdę wyjątkowych. Wspomniany współlokator to zamieszkujący na stałe w Argentynie filmowiec-przyrodnik, Janusz Poniewski; najbliższy sąsiad - wysoki sześćdziesięciolatek, z dredami, Władysław Szuszfelak; maleńka pani Marlenka, o ciekawej przeszłości oraz Basia - wysoka i chuda samotna mama trójki dzieci, z których każde ma innego ojca. Nie można zapomnieć o Klaudii Poniewskiej, która choć nieżyjąca od paru miesięcy, wciąż jest obecna we wspomnieniach sąsiadów i syna.
Całe to towarzystwo, nazywające się zgromadzeniem, zna się od wielu lat, niejedno razem przeszło i niejedno widziało. Łucja pomału poznaje ich historie, opowiadanie bez pruderii i bez górnolotnych metafor. Ludzie, których jeszcze niedawno nie znała, staną się stopniowo rodziną, której, na dobrą sprawę, nigdy nie miała. A co najlepsze, nie ma w tej opowieści nic z ckliwości, czy słodyczy, nie ma banalnych rozwiązań, czy stereotypowych postaci. Wręcz przeciwnie, każdy z bohaterów czymś zaskakuje i nie daje się wtłoczyć w sztywne ramy.
Wejście w nowe środowisko zbiega się w czasie z poznaniem przez Łucję aktora teatru lalkowego "Pinokio" - Walerego Dębskiego. Dziewczyna pracuje nad komiksem, w którym występuje marionetka. Szukając natchnienia udaje się do "Pinokia", a tam mężczyzna w typie latynoskiego amanta, z którym była umówiona, nie tylko pożyczy jej lalkę, ale zaprosi do namiętnego tanga i stwierdzi, że zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Łucja jednak jednoznacznie klasyfikuje go jako niewartego zaufania podrywacza i nie zamierzać dać się zaprosić na randkę.
źródło |
W zasadzie żadne z wydarzeń nie jest niemożliwe, kończąc książkę jesteśmy w stanie podać racjonalne wytłumaczenie, niby znamy przyczyny i skutki, ale co jest prawdą, a co kreacją artystyczną? Ta książka na pewno w nieco surrealistyczny sposób ukazuje zarówno postacie i miejsca. Podobało mi się takie przedstawienie, istniejących w rzeczywistości, zakątków Łodzi, zaintrygowali mnie fantastyczni bohaterowie, a sama historia zaskoczyła. Z całą pewnością sięgnę po inne książki Doroty Combrzyńskiej-Nogali, w pierwszej kolejności po Wytwórnię wód gazowanych. Jestem przekonana, że emocji nie braknie.
Za przygodę z Drewniakiem bardzo dziękuję Monotemie, od której dostałam tę książkę! :)
Wyzwania: Grunt to okładka, Pod hasłem, W prezencie.
Czytałam jakiś czas temu, bardzo fajna i lekka książka :) fakt może i mało realistyczna ale dobrze się czytało :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze się czytało! :)
UsuńPierwsze słyszę. Czuję się zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że Cię zaintrygowałam! :)
UsuńŚwietnie napisana recenzja. Cieszę się więc naprawdę, że książka trafiła do Ciebie ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
Usuń