źródło |
Trylogia Andrzeja Pilipiuka o kuzynkach Kruszewskich odczekała swoje na mojej półce, ale wreszcie nadeszła jej pora. W końcu marzec to bardzo dobry miesiąc na czytanie o niezwykłych kobietach! ;)
Katarzyna Kruszewska - młoda informatyczka, agentka CBŚ, autorka przełomowego i ściśle tajnego oprogramowania, które analizując setki zdjęć i innego rodzaju danych umożliwia identyfikację i odszukanie nieformalnych przywódców grup przestępczych czy siatek wywiadu innego państwa. Taka wiedza to władza i może być bardzo niebezpieczna. Katarzyna nie zagrzeje zbyt długo miejsca w CBŚ, ale zanim będzie zmuszona do odejścia, zdąży zebrać informacje o tajemniczej Stanisławie Kruszewskiej - według legend rodzinnych, prababce, która się nigdy nie zestarzała - i spróbuje ją odszukać.
Stanisława Kruszewska - z wyglądu nie ma więcej niż dwadzieścia parę lat, ale te dwadzieścia lat miała już na początku siedemnastego wieku. Kresowa szlachcianka, którą los zetknął z alchemikiem Michałem Sędziwojem z Sanoka. Była jego asystentką i wraz z paroma innym zaufanymi uczniami otrzymała dawkę tynktury zatrzymującą procesy starzenia. Stanisława wraca do współczesnego Krakowa, mając nadzieję, że odnajdzie Alchemika - zapasy bezcennego czerwonego kryształu są już bowiem na wykończeniu. Wynajmuje mieszkanie w krakowskiej kamienicy i zatrudnia się w prywatnym liceum żeńskim jako nauczycielka francuskiego i angielskiego, szukając jednocześnie śladów swojego mistrza.
Monika Stiepankovic - szesnastoletnia Serbka, uratowana przez polskich żołnierzy, znajduje azyl w naszym kraju. Umieszczona w domu dziecka, zdegustowana atmosferą w rejonowym liceum, sama wybiera sobie szkołę - trafiając do tej, w której uczy Stanisława. Bycie cudzoziemką pozwala wytłumaczyć to, że istotnie różni się od swoich rówieśniczek. Błękitna krew jaka płynie w żyłach Moniki to jedna z tych różnic, ale to w sumie drobiazg w porównaniu z datą urodzenia - 886 rok n.e...
Te trzy panie spotkają się w Krakowie, a wydarzenia w jakich wezmą udział sprawią, że czytelnik bardzo szybko będzie przewracał kartki książek.
Kuzynki to pierwsza część cyklu, która powstała z rozwinięcia opowiadania pod tym samym tytułem. Autor przedstawia bohaterki, a one poznają siebie. Łączą swoje umiejętności i wiedzę, by odszukać Alchemika, a to wszystko w scenerii pięknego, zabytkowego Krakowa, opisanego przez Pilipiuka z wiedzą i miłością. Bardzo sympatyczne są też opisy spotkań miłośników fantastyki i historii pod wodzą Króla Polski, Jacka Komudy, oraz kokieteryjne wstawki dotyczące samego autora.
Po napakowanej wydarzeniami i wątkami akcji Księżniczce, Dziedziczki są początkowo sielankową opowieścią o powrocie w rodzinne strony. Kruszewskie postanawiają odzyskać majątek w Kruszewicach i odbudować zniszczony dwór - nie zawracając sobie głowy zezwoleniami na budowę czy brakiem chęci do pracy u siły roboczej z upadłego PGR-u. Monika chętnie pomaga przyjaciółkom, ale pobyt na wsi zaczyna ją nudzić. Poszukiwanie atrakcji na pozornie spokojnej i nudnej prowincji, niechybnie sprowadzi na jej głowę kłopoty. W międzyczasie Michał Sędziwój wybiera się w podróż na Tajwan, w czym skutecznie przeszkodzi mu znane z drugiego tomu Bractwo Drugiej Drogi.
Andrzej Pilipiuk miał naprawdę ciekawy i nowy pomysł na fabułę wykorzystującą tak popularne motywy jak alchemia, czy wampiry. Podobało mi się też wykorzystanie słowiańskich legend i podań. Książki o Kruszewskich czyta się dobrze i szybko, charakteryzuje je wartka akcja, zaś wzmianki historyczne to według mnie wartościowy dodatek i są one bardzo na miejscu. W końcu postacie, które mają za sobą setki lat mogłyby nam bardzo dużo opowiedzieć o przeszłości. Poprzez swoich bohaterów autor wyraża apoteozę świata, który już odszedł, krytykując jednocześnie absurdy współczesności, biurokrację, lenistwo, bezwzględne zaufanie technologii. Baty dostaje szkolnictwo i to zarówno nauczyciele, jak i młodzież, ale to jeszcze drobiazg w porównaniu z tym, co autor sądzi o urzędnikach i politykach.
Tej krytyki było ciut za dużo jak na typowo rozrywkową lekturę, ale to na co najbardziej pomarudzę, to perfekcyjność bohaterek; w sumie można je nazwać superbohaterkami. Wszystkie trzy są piękne, wysportowane, bardzo inteligentne i wszechstronnie uzdolnione. Na przykład taka Katarzyna, nawet gdy siada pierwszy raz w życiu na konia, jest w stanie dotrzymać tempa przyzwyczajonym do życia na końskim grzbiecie przyjaciółkom. Ale to i tak nic w porównaniu z jej osiągnięciami zawodowymi - pomimo, że pracę w CBŚ (jako informatyczka) to rozpoczęła chyba zaraz po maturze, a wyszkolona jest lepiej niż niejeden komandos. Pomimo bardzo racjonalnego umysłu w sumie bezproblemowo akceptuje nieśmiertelność kuzynki, czy "anomalie" Moniki. Wszystkie trzy panie mimochodem wzbudzają szacunek u niemal wszystkich, czy to uczennice w szkole, czy żule z Nowej Huty, czy też bezrobotni potomkowie chłopów pańszczyźnianych. A jak trafi się taki odmieniec, co to aury pań nie zauważy - źle się to dla niego kończy. Ja rozumiem, że szukanie realizmu w książkach o wampirach i kamieniu filozoficznymi może się wydać przesadą, ale myślę, że mniej doskonałe postacie wyszłyby tej historii tylko na dobre.
Z trylogii najbardziej podobała mi się pierwsza część. Księżniczka i Dziedziczki są słabsze, choć pomysłów autorowi na pewno nie zabrakło. Wydaje mi się, że problemem był tu raczej nadmiar wątków. Myślę, że spokojnie można poprzestać na lekturze Kuzynek, choć ciekawość co do dalszych losów bohaterek bardzo kusi do sięgnięcia po kolejne części.
Kuzynki
Księżniczka
Dziedziczki
[1] Andrzej Pilipiuk Kuzynki, Fabryka Słów 2012, str 170-171;
Wyzwania: Pod hasłem, Grunt to okładka, W prezencie, Z półki.
Stanisława Kruszewska - z wyglądu nie ma więcej niż dwadzieścia parę lat, ale te dwadzieścia lat miała już na początku siedemnastego wieku. Kresowa szlachcianka, którą los zetknął z alchemikiem Michałem Sędziwojem z Sanoka. Była jego asystentką i wraz z paroma innym zaufanymi uczniami otrzymała dawkę tynktury zatrzymującą procesy starzenia. Stanisława wraca do współczesnego Krakowa, mając nadzieję, że odnajdzie Alchemika - zapasy bezcennego czerwonego kryształu są już bowiem na wykończeniu. Wynajmuje mieszkanie w krakowskiej kamienicy i zatrudnia się w prywatnym liceum żeńskim jako nauczycielka francuskiego i angielskiego, szukając jednocześnie śladów swojego mistrza.
Monika Stiepankovic - szesnastoletnia Serbka, uratowana przez polskich żołnierzy, znajduje azyl w naszym kraju. Umieszczona w domu dziecka, zdegustowana atmosferą w rejonowym liceum, sama wybiera sobie szkołę - trafiając do tej, w której uczy Stanisława. Bycie cudzoziemką pozwala wytłumaczyć to, że istotnie różni się od swoich rówieśniczek. Błękitna krew jaka płynie w żyłach Moniki to jedna z tych różnic, ale to w sumie drobiazg w porównaniu z datą urodzenia - 886 rok n.e...
Te trzy panie spotkają się w Krakowie, a wydarzenia w jakich wezmą udział sprawią, że czytelnik bardzo szybko będzie przewracał kartki książek.
Kuzynki to pierwsza część cyklu, która powstała z rozwinięcia opowiadania pod tym samym tytułem. Autor przedstawia bohaterki, a one poznają siebie. Łączą swoje umiejętności i wiedzę, by odszukać Alchemika, a to wszystko w scenerii pięknego, zabytkowego Krakowa, opisanego przez Pilipiuka z wiedzą i miłością. Bardzo sympatyczne są też opisy spotkań miłośników fantastyki i historii pod wodzą Króla Polski, Jacka Komudy, oraz kokieteryjne wstawki dotyczące samego autora.
Stanisława czyta sobie książkę. Dostała ją od kuzynki, ponoć to coś fajnego. Z pierwszych stron wydedukować można, że dzieło opowiada o przygodach egzorcysty alkoholika. Tak, polska literatura zdecydowanie zeszła na psy... [1]W Księżniczce na pierwszy plan wysuwa się Monika, za którą do Krakowa przybywają dwaj łowcy wampirów. W niebezpieczeństwie znajdą się również kuzynki Kruszewskie. Równolegle Sędziwój musi stawić czoła konkurencyjnej grupie alchemików, którzy bezpardonowo spróbują zdobyć sekret kamienia filozoficznego. Czego tu nie ma! Wspomniani łowcy, golem, mumia egipska, tajemne stowarzyszenie, lochy pod Krakowem, ukryta biblioteka i wśród tego wszystkiego, zagubiony jak dziecko we mgle, nadkomisarz policji z wrażliwym praktykantem. Na moment pojawia się nawet Jakub Wędrowycz.
Po napakowanej wydarzeniami i wątkami akcji Księżniczce, Dziedziczki są początkowo sielankową opowieścią o powrocie w rodzinne strony. Kruszewskie postanawiają odzyskać majątek w Kruszewicach i odbudować zniszczony dwór - nie zawracając sobie głowy zezwoleniami na budowę czy brakiem chęci do pracy u siły roboczej z upadłego PGR-u. Monika chętnie pomaga przyjaciółkom, ale pobyt na wsi zaczyna ją nudzić. Poszukiwanie atrakcji na pozornie spokojnej i nudnej prowincji, niechybnie sprowadzi na jej głowę kłopoty. W międzyczasie Michał Sędziwój wybiera się w podróż na Tajwan, w czym skutecznie przeszkodzi mu znane z drugiego tomu Bractwo Drugiej Drogi.
Andrzej Pilipiuk miał naprawdę ciekawy i nowy pomysł na fabułę wykorzystującą tak popularne motywy jak alchemia, czy wampiry. Podobało mi się też wykorzystanie słowiańskich legend i podań. Książki o Kruszewskich czyta się dobrze i szybko, charakteryzuje je wartka akcja, zaś wzmianki historyczne to według mnie wartościowy dodatek i są one bardzo na miejscu. W końcu postacie, które mają za sobą setki lat mogłyby nam bardzo dużo opowiedzieć o przeszłości. Poprzez swoich bohaterów autor wyraża apoteozę świata, który już odszedł, krytykując jednocześnie absurdy współczesności, biurokrację, lenistwo, bezwzględne zaufanie technologii. Baty dostaje szkolnictwo i to zarówno nauczyciele, jak i młodzież, ale to jeszcze drobiazg w porównaniu z tym, co autor sądzi o urzędnikach i politykach.
Tej krytyki było ciut za dużo jak na typowo rozrywkową lekturę, ale to na co najbardziej pomarudzę, to perfekcyjność bohaterek; w sumie można je nazwać superbohaterkami. Wszystkie trzy są piękne, wysportowane, bardzo inteligentne i wszechstronnie uzdolnione. Na przykład taka Katarzyna, nawet gdy siada pierwszy raz w życiu na konia, jest w stanie dotrzymać tempa przyzwyczajonym do życia na końskim grzbiecie przyjaciółkom. Ale to i tak nic w porównaniu z jej osiągnięciami zawodowymi - pomimo, że pracę w CBŚ (jako informatyczka) to rozpoczęła chyba zaraz po maturze, a wyszkolona jest lepiej niż niejeden komandos. Pomimo bardzo racjonalnego umysłu w sumie bezproblemowo akceptuje nieśmiertelność kuzynki, czy "anomalie" Moniki. Wszystkie trzy panie mimochodem wzbudzają szacunek u niemal wszystkich, czy to uczennice w szkole, czy żule z Nowej Huty, czy też bezrobotni potomkowie chłopów pańszczyźnianych. A jak trafi się taki odmieniec, co to aury pań nie zauważy - źle się to dla niego kończy. Ja rozumiem, że szukanie realizmu w książkach o wampirach i kamieniu filozoficznymi może się wydać przesadą, ale myślę, że mniej doskonałe postacie wyszłyby tej historii tylko na dobre.
Z trylogii najbardziej podobała mi się pierwsza część. Księżniczka i Dziedziczki są słabsze, choć pomysłów autorowi na pewno nie zabrakło. Wydaje mi się, że problemem był tu raczej nadmiar wątków. Myślę, że spokojnie można poprzestać na lekturze Kuzynek, choć ciekawość co do dalszych losów bohaterek bardzo kusi do sięgnięcia po kolejne części.
Kuzynki
Księżniczka
Dziedziczki
[1] Andrzej Pilipiuk Kuzynki, Fabryka Słów 2012, str 170-171;
Wyzwania: Pod hasłem, Grunt to okładka, W prezencie, Z półki.
Eeee, trzy na jeden raz, pięknie. Myślę, że to coś dla mnie. Pamietam jak pierwszy raz zobaczyłam okładkę (chyba "Księżkiczki" i byłam w totalnym szoku, że to książka Pilipiuka. :)
OdpowiedzUsuńHurtowo :) Trochę odmienne w treści od Wędrowycza, a graficznie baardzo inne.
UsuńBardzo dobrze, że odmienne od Wędrowycza. Dzięki temu przeczytałam wszystkie trzy tomy i uznałam, że Pilipiuk jest dla ludzi :) Pomimo takich samych dokładnie uwag, co do niepotrzebnego politykowania i perfekcji Katarzyny Kruszewskiej, jak w Twojej recenzji. Świetnie się bawiłam, a Pilipiuk zyskał czytelniczkę :)
OdpowiedzUsuńNo i proszę, mamy podobne zdanie na kolejny temat :))
UsuńZraziłam się do twórczości Pilipiuka przez Wędrowycza, więc na razie odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili przeczytałam: zaraziłam się :))
UsuńPilipiuk jest specyficzny, ale jak, napisała piętro wyżej Pani_Wu, Kruszewskie mogą być alternatywą dla tych, którzy nie zapałali sympatią do Wędrowycza.
Uwielbiam ten cykl, a podobno w tym roku ma wyjść kontynuacja:) Stwierdzam, że Pilipiuk ewoluuje i to w kierunku, który mnie się bardzo podoba.
OdpowiedzUsuńWOW! A jakiś ochlapus? Jaka odmiana po Jakubie:)
OdpowiedzUsuń