sobota, 31 grudnia 2016

Świąteczne opowieści na koniec roku

W grudniu towarzyszyły mi lektury ściśle związane tematycznie z końcówką roku i Świętami Bożego Narodzenia. O dwóch uroczych książeczkach czytanych z Najmłodszym już pisałam - Gwiazdka z nieba i opowieść O Mikołaju, który zgubił prezenty, naprawdę godne są uwagi. Plany na wieczorne czytanie świątecznych książek miałam wprawdzie dużo obfitsze, ale Młody ma swoje zdanie i w tej chwili w czytaniu jest seria Magiczne Drzewo Andrzeja Maleszki. Nie bardzo jednak będę mogła zaliczyć te książki jako przeczytane, bo służę jako lektor tylko przez rozdział, może dwa, a dziecko czyta też samo - co cieszy ogromnie, ale ma dziwny wpływ na odbiór lektury przez matkę ;-)

"Moich" książek też nie było znowu aż tak wiele, wyjazdowe (po raz pierwszy od kilkunastu lat) Święta i paskudne wirusisko, które zaatakowało po kolei niemal wszystkich w domu, skutecznie obniżyło moje możliwości.

Kryminalnie

Źródło
Jakiś pomocnik Świętego Mikołaja najwidoczniej zagląda na mój blog, bo pod choinką znalazłam wszystkie książki, o które poprosiłam. Dziękuję! 💗 Jedną z nich był najnowszy kryminał Horsta "Gdy mrok zapada". Poznajemy w nim młodego Wistinga, który dopiero przymierza się do aplikowania na posadę śledczego. Na razie jednak, jako posterunkowy, korzysta z możliwości chwytania dodatkowych dyżurów, które są znaczącym zastrzykiem gotówki dla młodego małżeństwa z półrocznymi bliźniakami.

Grudzień 1983. Spełniając prośbę przyjaciela rodziny, Wisting podejmuje się znalezienia właściciela zabytkowego auta, które od kilkudziesięciu lat stoi w starej stodole na uboczu. Bliższe oględziny samochodu ujawniają ślady po kulach, zaś policjant uświadamia sobie, że ma do czynienia z niewyjaśnionym, ba, nigdy niezgłoszonym! zabójstwem.

Ciekawość i zapał do pracy motywują Wistinga do zajęcia się po godzinach zagadką zapomnianego auta. Przypadek sprawia, że stara sprawa wiąże się z zupełnie współczesnym przestępstwem.

Jak zwykle u Horsta dochodzenie, które przeprowadza Wisting, przedstawione jest szczegółowo i wiarygodnie.  Autor pokazuje mozolne poszukiwanie informacji, składanie faktów, cały proces myślowy policjanta. Jednocześnie jest to okazja do obserwacji pracy Wistinga niedoświadczonego, popełniającego błędy, pozbawionego współczesnej techniki - brak komórki, aparatu fotograficznego pod ręką. Widzimy młodego policjanta, pełnego ideałów, wierzącego w skuteczność aparatu sprawiedliwości, będącego na początku swej zawodowej drogi. Tym razem z oczywistych powodów nie będzie też równoległego śledztwa Line, które zawsze splatało się z dochodzeniem jej ojca.
Podobała mi się zagadka z przeszłości, którą ostatecznie Wisting rozwiązuje dopiero po wielu latach. Zainteresowało mnie tło wydarzeń z lat dwudziestych, nieoczywiste skutki jakie powodował strajk kolejarzy, zbieg okoliczności i niedomówień, które pchnęły wtedy dochodzenie policji w ślepą uliczkę.

Bardzo sympatyczne było też wejrzenie w przeszłość głównego bohatera, w jego sytuację rodzinną, relację z Ingrid, której nie dane było nam poznać we wcześniejszych (a jeżeli chodzi o bohaterów - chronologicznie starszych) książkach Horsta.

Mało mi jednak było takiej prawdziwie mrocznej atmosfery zasypanego śniegiem odludzia, samych Świąt Bożego Narodzenia też nie ma za wiele, są bardziej dekoracją w tle - Wisting stara się o dodatkowy zarobek, by móc kupić prezenty, zastanawia się co ofiarować żonie; na placu przed kościołem kolęduje grupa Mikołajów. Nie pogniewałabym się, gdyby autor bardziej wprowadził mnie w klimat opowiadanej historii, gdyby ta książka była po prostu obszerniejsza - tak jak inne z serii o Wiliamie Wistingu.

Niezależnie od wspomnianych "zażaleń", Gdy mrok zapada, to satysfakcjonujący kryminał, nieepatujący przemocą, czy makabrą, opierający się za to na naturze ludzkiej i jak zwykle merytorycznie bardzo rzetelny (plus idealna okładka do tej historii). 


Obyczajowo ( i trochę bajkowo)

źródło

Książki Magdaleny Kordel są moją ucieczką od trosk i codziennych problemów. Przymykam oko na bajkowość niektórych sytuacji, a delektuję się ich ciepłem, optymizmem, chociaż nie jest też tak, że bohaterowie tych historii nie wiedzą, co to ból, krzywda i niesprawiedliwość.

Anioł do wynajęcia to opowieść o kilku osobach, które prosząc o świąteczny cud, dostają go, chociaż w pierwszej chwili wydaje im się, że dostali coś zupełnie innego niż poprosili.

Michalina, która utraciła wiarę w innych ludzi, w skutek dramatycznych wydarzeń i niefortunnych decyzji, szuka bezpiecznego kąta, w którym mogłaby przetrwać noc.

Petronela, samotna, charakterna starsza pani - moja ulubiona bohaterka tej książki.

Gabrysia - kwiaciarka, która ma nam do opowiedzenia wyjątkową historię ze swojego dzieciństwa, w której główną rolę odgrywają figurki z drewnianej szopki.

Drogi tych trzech kobiet w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami i różnymi problemami, splotą się ze sobą na początku grudnia. Każda z nich ma innym coś do ofiarowania i każda może tylko zyskać na tej transakcji.

Anioł do wynajęcia jest zimową opowieścią o magii Świąt, tej opierającej się na dzieleniu się z innymi i czynieniu dobra, a nie płynącej z czarów. Jest jak kubek gorącego kakao z piankami (i nie narzekajcie, że to za słodkie! 😉), który choć na chwilę daje nam poczucie, że wszystko będzie dobrze. W historii Michaliny odnajdziecie alegorię wędrowca szukającego schronienia, na którego podobno wszyscy czekamy w wigilijny wieczór, ale też echa ukochanych baśni - Dziewczynki z zapałkami, czy Kopciuszka (który ma złośliwą macochę, ale za to zamiast wrednych sióstr - ukochanego przyrodniego braciszka).

Na końcu książki autorka zamieściła kilka przepisów na świąteczne potrawy, które pojawiają się w powieści - piernik i pierniczki, kutia, śledzie. My wypróbowaliśmy szybki przepis na pachnące pierniczki.


I tylko dzięki moim (nie)umiejętnościom kulinarnym, a nie przepisowi, ciasteczka prezentowały się tak:


Zamiast wyglądać jak cudne wypieki mojej Chrzestnej:




Romansowo

W drodze powrotnej ze Świąt, sięgnęłam po Bożonarodzeniowego ebooka, którego pobrałam gratisowo z Amazonu w listopadowej ofercie.

A Yorkshire Christmas to historia Claire Lindell, bogatej Amerykanki z Nowego Jorku, która pod wpływem impulsu i zawodu miłosnego, w ostatniej chwili decyduje się na spędzenie samotnie Świąt w domu swojej chrzestnej w Anglii, w Yorkshire. Opowieść ta nie jest oczywiście specjalnie zaskakująca, czy odkrywcza. Spotkanie z przystojnym farmerem w dramatycznych okolicznościach, burzy plany Claire na ciche, samotne Święta. Farmer okazuje się najbliższym sąsiadem, który postawiony w ostatniej chwili przed koniecznością zajęcia się swą kilkuletnią córką, z którą do tej pory spędzał tylko parę godzin w weekendy, bardzo potrzebuje wsparcia i Claire mu to oferuje, odnajdując, to czego nie miała szukać - rodzinne, pełne ciepła Święta i Miłość.

Dość banalny romans miał jednak w zanadrzu parę zaskoczeń - dobre i mniej miłe. Na plus - rozmowy Claire i Noah, w których poruszane są różnice między angielskimi i amerykańskimi określeniami, to było dla mnie bardzo interesujące i kształcące. Na minus - gdy tuż przed 50% książki zobaczyłam "Epilog". Okazało się, że połowa ebooka, to zupełnie inne książka tej samej autorki! Bez żadnego ostrzeżenia, informacji w opisie. Dziwne to było. A książka na pewno zyskałaby na lepszym opisie wioski, innych mieszkańców, a tak w zasadzie nie jest to nic więcej niż przeciętny harlequin.



Młodzieżowo 

źródło
Zupełnie przypadkiem wpadła mi w oko zapowiedź drugiej części powieści dla młodzieży o świętach Dasha i Lily - dwojga młodych ludzi z Nowego Jorku. Korzystając z promocji na ebooki Bukowego Lasu, kupiłam w ostatnich dniach 2016 roku obie części.

Lektura Księgi Wyzwań Dasha i Lily okazała się bardzo przyjemnym, świeżym i pełnym humoru, doświadczeniem.

Dash (skrót od Dashiell) to uwielbiający słowa i kochający książki szesnastolatek. Burzliwy rozwód rodziców mocno odcisnął piętno na chłopaku i sprawił, że okres Bożego Narodzenia bardzo źle mu się kojarzy. W tym roku udało mu się  tak wprowadzić rodziców w błąd, że każde z nich jest przekonane, że Dash spędza Święta z tym drugim. W efekcie chłopiec ma wolną chatę i święty spokój na Święta. Spędza czas między innymi w ukochanej wielkiej księgarni z używanymi książkami, gdzie ku swemu zaskoczeniu znajduje na jednej z półek czerwony notes z zaproszeniem do zagadkowej zabawy. Dash podejmuje wyzwanie, włączając do gry również własne reguły.

Lily, rówieśnica Dasha, namówiona przez starszego brata, pozostawiła w księgarni Strand notatnik z wyzwaniem, mając nadzieję, że w ten sposób odnajdzie bratnią duszę. W przeciwieństwie do Dasha, Lily uwielbia Święta Bożego Narodzenia, ale w tym roku czuje się samotna, gdyż rodzice wyjechali w rocznicową podróż na Fidżi (jak mogli uwierzyć, że Lily nie ma nic przeciwko temu wyjazdowi!), zaś ukochany dziadek - na Florydę do przyjaciółki (której zamierza się oświadczyć). Starszy brat Lily miał pełnić rolę opiekuna, ale jego uwagę dużo bardziej pochłania jego nowy chłopak.

Wyzwanie podjęte przez Dasha staje się fascynującą zabawą, podchodami wymagającymi spostrzegawczości, logicznego myślenia i sprytu. Nastolatkowie poznają się poprzez wpisy uzupełniane na zmianę w czerwonym notatniku, na ile jednak wyobrażenie o tym drugim będzie pokrywać się z rzeczywistością? Czy Lily i Dash nie rozczarują się, gdy wreszcie uda im się spotkać?

C
ała książka opowiedziana jest na dwa głosy, na przemian Lily i Dash, co ciekawe - przez dwoje autorów, Rachel Cohn napisała historię Lily, David Levithan - Dasha, co dało bardzo ciekawy i autentyczny efekt. Lily i Dash zabierają nas na wędrówkę po Manhatanie, pełną zabawnych przygód, błyskotliwych przekomarzań, spostrzeżeń i przemyśleń, a także fascynujących (autentycznych) miejsc. Jest to intrygująca lektura również ze względów obyczajowych. Nowojorscy nastolatkowie żyją w końcu w innych realiach niż polscy szesnastolatkowie. Jedno jest jednak tak samo poruszające - nie zależnie od kontynentu, młodzi ludzie bardzo potrzebują uwagi i zainteresowania. Niestety, my dorośli, często nie stajemy tu na wysokości zadania...

Książka do przemyślenia - i dla nastolatka, i dla dorosłego. A dla miłośników Nowego Jorku - duża gratka.





Jørn Lier Horst Gdy mrok zapada, Smak Słowa, Sopot 2016
Magdalena Kordel Anioł do wynajęcia, Znak, Kraków 2016
Kate Hewitt A Yorkshire Christmas, Tule Publishing Group, 2014
Rachel Cohn, Davin Levithan, Księga Wyzwań Dasha i Lily, Bukowy Las, Wrocław 2015.


11 komentarzy:

  1. Pierniczki bardzo ładne, swoich nie pokażę, bo moje (nie)zdolności dekoracyjne zszokowały nawet mnie samą :)
    Wszystkiego dobrego w Nowym ROku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, ja się nawet nie brałam za dekorowanie :D

      Szczęśliwego Nowego Roku!

      Usuń
  2. Po pierwsze - najlepszego w Nowym Roku! Obyśmy się znów spotkały :)

    Po drugie - widzę, że sporo jeszcze fajnego na ZpC się pojawi ;) Anioła mam i zaczęłam, Horsta i Hewitt nie znam, poszukam :) A Lily i Dasha pierwszą część przeczytałam jakiś czas temu i bardzo mi się spodobała, jest naprawdę dobra i skłania do przemyśleń, nawet taką 'starszą' panią jak ja ;) Ciekawa jestem drugiej części!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Wszystkiego dobrego dla Was!
      Też liczę na spotkanie w tym roku :)

      Pojawi się, pojawi :) Anioł i w Palce lizać powinien się znaleźć. :)

      Usuń
  3. "Anioła do wynajęcia" mam w planach. Szczęśliwego nowego roku! Oby znalazło się w nim dużo czasu na czytanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego co najlepsze Wiolu!
      Taki jest plan :)

      Usuń
  4. Całkowicie się zgadzam - Anioł jest piękny i bajkowy :) A pierniczki nienajgorsze! Ja nie robię, bo Patiś i tak nie mogłaby ich zjeść...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Najpiękniejsze też nie ;-)
      Pewnie macie już z Patrycją sprawdzone i wyliczone przepisy? Zerkam na Twoje posty kulinarne.

      Usuń
  5. Widzę, że podobnie jak ja lubisz czytać twórczość Horsta :) Jestem w trakcie czytania "Gry mrok zapada" i myślę, że moja opinia będzie równie pozytywna jak Twoja :) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię :) Przeczytałam wszystko wydane po polsku - również dziecięce i młodzieżowe. Mój najmłodszy uwielbia serię Operacje.

      Wzajemnie, wszystkiego najlepszego!

      Usuń
  6. Anioła znam i także pozostaję pod urokiem Petroneli.
    Choć to przesłodzona i niewiarygodna historia to jednak w grudniu właśnie takich potrzebuję.
    Myślę, że w tym czasie nawet tym romansidłem byłabym usatysfakcjonowana.

    Co do Horsta to... mhmm... przy tym tytule poczułam zawahanie co do całej serii...

    Najbardziej zainteresowałaś mnie jednak tą książką młodzieżową, bo ciekawi mnie o co chodzi z tą zabawą...

    OdpowiedzUsuń