"Hodowlę aniołów zaczynamy od wyboru odpowiedniego miejsca. Powiedzmy, że jest to warszawska Chomiczówka. Między ulicą Conrada a zarośniętym trawą lotniskiem przetrwały resztki ogródków działkowych; stoją tu pokrzywione domki, obok domków rosną kwiaty i pomidory, pomiędzy kwiatami i pomidorami krzątają się starzy ludzie i gdyby ktoś z nich zerknął znad konewki w niebo, z pewnością ujrzałby skrzydlate postaci kołujące wysoko." [1]
Jednak na ogół ludzie nie zerkają w niebo, patrzą pod nogi, by się nie potknąć, działkowicze zajmują się grządkami, więcej uwagi poświęcają temu co na dole, niż w górze. Starszy pan może więc bez problemów ze strony wścibskich ludzi hodować anioły, choć właściwsze byłoby określenie - opiekować się aniołami. Do obowiązków takiego opiekuna należy dbanie o bezpieczeństwo skrzydlatych podopiecznych, zabezpieczanie anielnika przed intruzami, a także oblatywanie aniołów - rozruszanie skrzydeł jest dla nich koniecznością, a odpowiedni trening ma przygotować je do odbywania dalekich lotów w niezwykle ważnych misjach.
Pewnego poranka jedenastoletnia Marta, mająca zwyczaj wychodzenia na parę minut na balkon, tuż przed pójściem do szkoły, zauważa stojącego na dachu domku na terenie ogródków działkowych starszego pana, machającego drągiem z zawieszoną na jego końcu czerwoną szmatą. W ten sposób mężczyzna podrywa do lotu siedzące na drzewach... anioły. Dziewczynka zamiera z wrażenia, chce się opowiedzieć o tym mamie, ale wie, że ani matka, ani ciocia, u której mieszkają, nie uwierzą w anioły latające nad ogródkami działkowymi.Może tata wysłuchałby Marty, ale dawno już wyszedł do pracy. Dziewczynka zachowuje więc to odkrycie dla siebie, ale od tej pory zaczyna się interesować ogródkami działkowymi, które położone po drugiej stronie ruchliwej ulicy są dla niej niedostępne. Nigdy nie przechodziła sama na drugą stronę ulicy Conrada. Tajemnica działa jednak jak magnes i któregoś dnia rozżalona zachowaniem mamy, niezrozumieniem przez najbliższych, Marta przekracza granicę. Czy odnajdzie anielnik? Kim jest starsza pani w czerwonych kaloszach?
Poradnik hodowców aniołów bardzo różni się od innych książek Grzegorza Kasdepke i chociaż uwielbiamy detektywa Pozytywkę, historie o Kacprze, czy Kubie i Bubie, to pełna tajemnic i niedopowiedzeń, chwilami mroczna, współczesna baśń o wrażliwej, samotnej dziewczynce jest dla mnie najpiękniejszą z dotychczasowych książek tego autora. I jedyną, przy lekturze której miałam łzy w oczach.
Dorośli, którzy zgubili gdzieś to co najważniejsze, zapracowany tata, uciekający od problemów rodzinnych, rozgoryczona i szukająca ukojenia w jeden z najgorszych możliwych sposobów mama, ciocia, której zachowanie to idealna ilustracja powiedzenia, że dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło. A w samym środku napięć i problemów, w dusznej, nabrzmiałej wzajemnymi pretensjami atmosferze - dwoje dzieci: absorbujący, jak każde małe dziecko, czteroletni Rysio i, spragniona choć okruchów uwagi rodziców, Marta.
Jak każda mądra baśń, tak i ta książka ukazuje Dobro i Zło, które jest obecne tuż obok, w naszej codzienności i w nas samych. Co wybierzemy?
Grunt to okładka
[1] Grzegorz Kasdepke Poradnik hodowcy aniołów, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, str. 5
Jednak na ogół ludzie nie zerkają w niebo, patrzą pod nogi, by się nie potknąć, działkowicze zajmują się grządkami, więcej uwagi poświęcają temu co na dole, niż w górze. Starszy pan może więc bez problemów ze strony wścibskich ludzi hodować anioły, choć właściwsze byłoby określenie - opiekować się aniołami. Do obowiązków takiego opiekuna należy dbanie o bezpieczeństwo skrzydlatych podopiecznych, zabezpieczanie anielnika przed intruzami, a także oblatywanie aniołów - rozruszanie skrzydeł jest dla nich koniecznością, a odpowiedni trening ma przygotować je do odbywania dalekich lotów w niezwykle ważnych misjach.
Pewnego poranka jedenastoletnia Marta, mająca zwyczaj wychodzenia na parę minut na balkon, tuż przed pójściem do szkoły, zauważa stojącego na dachu domku na terenie ogródków działkowych starszego pana, machającego drągiem z zawieszoną na jego końcu czerwoną szmatą. W ten sposób mężczyzna podrywa do lotu siedzące na drzewach... anioły. Dziewczynka zamiera z wrażenia, chce się opowiedzieć o tym mamie, ale wie, że ani matka, ani ciocia, u której mieszkają, nie uwierzą w anioły latające nad ogródkami działkowymi.Może tata wysłuchałby Marty, ale dawno już wyszedł do pracy. Dziewczynka zachowuje więc to odkrycie dla siebie, ale od tej pory zaczyna się interesować ogródkami działkowymi, które położone po drugiej stronie ruchliwej ulicy są dla niej niedostępne. Nigdy nie przechodziła sama na drugą stronę ulicy Conrada. Tajemnica działa jednak jak magnes i któregoś dnia rozżalona zachowaniem mamy, niezrozumieniem przez najbliższych, Marta przekracza granicę. Czy odnajdzie anielnik? Kim jest starsza pani w czerwonych kaloszach?
Poradnik hodowców aniołów bardzo różni się od innych książek Grzegorza Kasdepke i chociaż uwielbiamy detektywa Pozytywkę, historie o Kacprze, czy Kubie i Bubie, to pełna tajemnic i niedopowiedzeń, chwilami mroczna, współczesna baśń o wrażliwej, samotnej dziewczynce jest dla mnie najpiękniejszą z dotychczasowych książek tego autora. I jedyną, przy lekturze której miałam łzy w oczach.
Dorośli, którzy zgubili gdzieś to co najważniejsze, zapracowany tata, uciekający od problemów rodzinnych, rozgoryczona i szukająca ukojenia w jeden z najgorszych możliwych sposobów mama, ciocia, której zachowanie to idealna ilustracja powiedzenia, że dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło. A w samym środku napięć i problemów, w dusznej, nabrzmiałej wzajemnymi pretensjami atmosferze - dwoje dzieci: absorbujący, jak każde małe dziecko, czteroletni Rysio i, spragniona choć okruchów uwagi rodziców, Marta.
Jak każda mądra baśń, tak i ta książka ukazuje Dobro i Zło, które jest obecne tuż obok, w naszej codzienności i w nas samych. Co wybierzemy?
Grunt to okładka
[1] Grzegorz Kasdepke Poradnik hodowcy aniołów, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, str. 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz