sobota, 29 kwietnia 2017

Gniazdo żmij. Rzecz o laborantach z Karkonoszy.

Wydawnictwo AD REM z Jeleniej Góry w wyjątkowy i pomysłowy sposób popularyzuje swoją Małą Ojczyznę. Wydają zarówno publikacje historyczne, albumowe, turystyczne, jak i literaturę piękną. Promują lokalnych autorów, również debiutantów. 

Wydawane przez nich książki z Karkonoszy i okolic wpadły mi w oko 4 lata temu, gdy spędziliśmy z Najmłodszym cudowny tydzień w Szklarskiej Porębie. Ad Remowy Bajkowy przewodnik dla dzieci towarzyszył nam wtedy przez cały czas. Baśnie o karkonoskich skrzatach i Duchu Gór zwanym też Liczyrzepą, zagadki, kolorowanki, zbieranie pieczątek, Czarny Piotruś, gra terenowa - to wszystko sprawiło, że nasz sześciolatek dzielnie maszerował po szlakach, zwiedzał muzea, odkrywał tajemnice Walończyków i żądał zdjęcia w każdym miejscu Magicznego Szlaku Ducha Gór, przedstawionym na kartach Piotrusia.



W Muzeum Gerharta i Carla Hauptmannów kupiłam wtedy Księgę Ducha Gór z niezwykłymi ilustracjami Beaty Kornickiej-Koneckiej. Dziewięć opowieści Carla Hauptmanna ukazuje Władcę Karkonoszy jako istotę wyjątkową:

Bezczelny i złośliwy jak stary goryl. Niekiedy znów oddany i usłużny, jak delikatny i troskliwy ojciec, który przynosi ukojenie.
Ale w gruncie rzeczy jest on nieokiełznany jak sama przyroda. [1]



Ale może jednak Duch Gór to tylko wytwór wyobraźni literatów? Postać z baśni dla dzieci, opowiadanych w długie wieczory? 

Chyba jednak jest w opowieściach o Liczyrzepie, diable ryfejskim, coś więcej. Duch Gór był bardzo realną postacią dla ludzi żyjących u podnóży Karkonoszy. W podaniach ludowych pojawia się już od XV wieku. Dla osadników, których codzienne życie związane było z przyrodą, od łaskawości natury zależało ich być albo nie być, mający wpływ na pogodę (która potrafiła zmienić się diametralnie w ciągu godziny) Karkonosz był kimś, kogo nie wolno było lekceważyć.

źródło
Karkonoscy laboranci - zielarze, którzy w XVII wieku osiedli w Karpaczu, uważali Ducha Gór za swojego patrona - strażnika i opiekuna, który potrafił być też bardzo zazdrosny o swe zioła. Opowieści o potężnym karkonoskim władcy miały też odstraszyć niepowołanych amatorów drogocennych roślin od prób ich samodzielnego zdobywania.

Około 1700 roku karkonoscy laboranci utworzyli cech zielarzy, ich ziołowe maści, proszki i nalewki zyskały sławę, zaś sam Karpacz z czasem nazwano Wsią Aptekarzy. 

W XVIII wieku, po zajęciu tych terenów przez Prusy, zaognił się konflikt pomiędzy oficjalną medycyną – dla której laboranci byli konkurencją - a karkonoskim ziołolecznictwem. Na zielarską działalność trzeba było zdobyć urzędową licencję, zaś od 1740 roku ograniczono liczbę legalnie działających w Karkonoszach laborantów do 30 osób.

Gniazdo żmij Magdaleny Woźniak w barwny sposób przybliża właśnie ten moment historii karkonoskich zielarzy. Nie jest to jednak sucha pozycja historyczna, o nie! Od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w sam środek emocjonujących wydarzeń.

Noc świętojańska. Wiadomo, że zioła mają wtedy szczególną moc i tylko tej nocy wolno było zbierać je w ogrodzie Ducha Gór na zboczu Białej Łąki. Ale i tak Duch mógł być niezadowolony z zuchwałości zielarzy, tym bardziej, że tej wyjątkowej, krótkiej nocy, na łąkach zrobiło się naprawdę tłoczno.

Ernst Nitsche, doświadczony zielarz, któremu odmówiono licencji, po udanym nocnym zbiorze natyka się pechowo na pruskiego urzędnika, który nie wierzy słowom Ernsta, że zioła przeznaczone są na własny użytek. Wedle prawa urzędnik może zarekwirować kosz pełen cennych roślin. Nieoczekiwanie w sukurs zielarzowi przychodzi dziedziczka - Hrabina z Miłkowa. Świadkiem starcia z urzędnikiem i rozmowy z dziedziczką jest córka Ernsta - Agnes, najmłodsza z córek zielarza. Dziewczyna nie może się pogodzić z faktem, że ojciec nie może legalnie robić użytku z ogromnej wiedzy i umiejętności, jakie posiada. Ona sama, mimo, że umie więcej niż niejeden czeladnik po rocznym stażu, też nie ma co liczyć w przyszłości na wejście do cechu, jest przecież kobietą. Agnes nie zdaje sobie jednak jeszcze sprawy z tego, że oprócz urody, jej umiejętności i pilnie strzeżone receptury ojca, czynią ją w oczach młodych zielarzy dobrą partią - mimo braku posagu. Na kogo ostatecznie zwróci uwagę? Na zdolnego i bardzo przystojnego czeladnika Tobiasa, czy tajemniczego, pochodzącego z Włoch, pomocnika aptekarza - Mato?

Dla Jeremiasa Mirusa, jednego z koncesjonowanych zielarzy, noc świętojańska kończy się tragicznie - umiera po pokąsaniu przez żmije. Lokalna społeczność, a szczególnie cech zielarzy nie może w to uwierzyć. Jeremias był przecież znanym zaklinaczem węży. Czyżby jego śmierć nie była przypadkowa? Może to zmowa aptekarzy, a może komuś zależało, by zwolniła się jedna koncesja? Czy też Duch Gór mści się za naruszenie spokoju Jego ogrodu?

Jestem zachwycona, jak autorce udało się ożywić słowami świat, którego już nie ma. Raptem niecałe 120 stron, trudno więc nawet Gniazdo żmij nazwać powieścią, to raczej nowela. A ile się tu dzieje! Konflikt pomiędzy zielarzami a medykami, wątek kryminalny, rywalizacja o względy dziewczyny, przyjaźń, która nie przetrwała próby czasu i trudów surowego życia. I duża dawka wiedzy historycznej podana w formie najłatwiejszej do przyswojenia - pasjonującej opowieści o ludziach z krwi i kości.

Pewne wątki Magdalena Woźniak pozostawiła nierozstrzygnięte, w rozmowie z Eweliną Krzewicką wspomina o planach kontynuowania opowieści o karkonoskich laborantach. [KLIK] Mam nadzieję, że znajdzie na to czas!

Książka Gniazdo żmij. Rzecz o laborantach z Karkonoszy zdobyła w ubiegłym roku nagrodę główną w zorganizowanym przez wydawnictwo AD REM Konkursie Literackim „Z Biblioteki Ducha Gór”. Wraz z dwiema innymi wyróżnionymi książkami: „Anatomia Nadczłowieka. Przewodnik dla Początkujących” Konrada Jaskólskiego oraz „Mgła” Leszka Żuka, rozpoczęła serię Z Biblioteki Ducha Gór. Jestem przekonana, że warto zainteresować się tym cyklem.


Magdalena Woźniak Gniazdo żmij. Rzecz o laborantach z Karkonoszy. AD REM, Jelenia Góra 2016.


[1] Carl Hauptmann Księga Ducha Gór, AD REM, Jelenia Góra 2008, str. 95
[2] jw., il. Beata Kornicka-Konecka, str. 19

4 komentarze:

  1. Widzę, że zdobyliście pieczątki w przewodniku :) My mamy kilka, ale jeszcze czekają na górskie wyprawy.
    Masz rację, to bardzo udany nowelowy debiut - Magda, czekam na kontynuację! :D
    Aine dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aneto, ładnie napisałaś o książce.
    Widać, że naprawdę zainteresowałaś się tematem zielarstwa.

    P.S. Zaliczę "Zielarnię nad Sekwaną", bo dla mnie to zieleń morska (oczywiście nie mam jej przed sobą na żywo i oceniam tylko na podstawie zdjęcia w internecie). Tylko czy zdążysz z recenzją do jutra?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Może nie zupełnie tematem zielarstwa, a bardziej historią zielarstwa w Karkonoszach :)

      PS. Na żywo też jest zieleń morska, na zdjęciach czasem wydaje się bardziej niebieska.
      Będę się starać, zobaczymy :)

      Usuń