W przededniu Dnia Dziecka dopadły mnie wspominki związane z literaturą dziecięcą. Świetnie pamiętam książki, które były dla mnie ważne na różnych etapach mojego dzieciństwa - seria Poczytaj mi mamo, zbiory baśni, Tomki Szklarskiego. Zachwyt Klechdami sezamowymi. Fascynacja Dzikim Zachodem i Indianami (Winnetou Maya, Wernic, Szklarscy). Dorastanie z Anią z Zielonego Wzgórza i z Jeżycjadą. Bezwarunkowa miłość do Joanny Chmielewskiej.
Teraz podpatruję wybory czytelnicze moich dzieci i zastanawiam się, które z tych książek będą dla nich ważne. Magiczne drzewo z całą pewnością będzie jedną z tych istotnych serii - Młodszy po prostu wchłonął jedną książkę po drugiej i to własnie przy nich zaliczył czytanie po kryjomu do późnej nocy! Ale czy będzie pamiętał wikinga Tappiego? A Dzieci z Bullerbyn i Nudzimisie?
Starszy chyba najbardziej połączy z dzieciństwem Koszmarnego Karolka, który przez długi czas był najbardziej pożądaną lekturą na wieczór. Ale na jego półkach królują też komiksy Marvela.
Najstarsza zdecydowanie poszła w fantastykę. Harry Potter ponosi tu pewnie dużą odpowiedzialność, ale nie był pierwszy. Pamiętam, że jedną z książek, które okazały się znaczące, było Odwiedzając czarownice Lidii Miś. Przeczytana jednym tchem i ukoronowana autografem zdobytym dzięki wizycie autorki w szkolnej świetlicy, zajmuje do dziś szczególne miejsce na półce.
W maju, przez siedem wieczorów, odwiedzałam tym razem z Młodszym siedem sióstr - czarownic, które kiedyś mieszkały razem w zamku, ale teraz są skłócone i nie rozmawiają ze sobą, żyjąc w różnych zakątkach czarodziejskiej krainy. Ośmioletnia Asia w tajemniczy sposób przenosi się do tego świata (odpowiedzialność za to ponosi zapewne wypożyczona z biblioteki książka o intrygującym tytule) i dowiaduje się, że aby wrócić do domu, musi odwiedzić każdą z siedmiu sióstr.
[1] |
Dziewczynka wytrwale wędruje od czarownicy do czarownicy, przekonując się, że wbrew stereotypom, nie są one groźne, wręcz przeciwnie bywają nieporadne i zabawne. Nawet ich imiona sprawiają, że trudno ich się bać - Krzaczasta, Maślana, Pierzasta, Piernikowa, Czarownica Niania, Lodowa i Kamienna. A imiona te nie są przypadkowe - wynikają bezpośrednio z wyglądu i usposobienia baśniowych postaci. Ich domki i okolica odzwierciedlają osobowość każdej czarownicy.
[2] Oczywiście w baśni o czarownicach nie zabrakło domku z piernika! :) |
Asia spędza jakiś czas z każdą z sióstr i dzięki swej pomysłowości i pracowitości udaje się jej rozwiązać problemy, z którymi borykają się czarownice. Od każdej z nich otrzymuje w podzięce zaczarowany przedmiot, który okazuje się bardzo przydatny w kolejnej przygodzie. Czy jednak zdoła pogodzić siostry? A może same dojdą do wniosku, że bardzo się potrzebują?
[3] |
Lidia Miś spokojnie snuje ciepłą opowieść, idealną do czytania przed zaśnięciem. Każdy rozdział to osobna przygoda i odwiedziny u jednej czarownicy. Autorka czerpie z innych baśni, ale opowiada zupełnie nową, oryginalną historię, w której wyobraźnia ma ogromne pole do popisu. Co więcej, mały czytelnik będzie identyfikował się z Asią, która początkowo wystraszona i nieśmiała, przełamuje opory i coraz lepiej radzi sobie w zaczarowanym świecie.
Każde dziecko (małe i duże, nawet bardzo duże...) chciałoby przeżyć taką przygodę - nie ma więc co zwlekać, sięgnijcie po książkę (tę lub inną) w Dzień Dziecka (i każdy inny) i zaczytajcie się po uszy :)
[1] Lidia Miś Odwiedzając czarownice, il. Elżbieta Łubgan-Sołtyska, Ad Oculos, Warszawa-Rzeszów 2006, str. 23
[2] jw. str. 44
[3] jw. str. 76-77
Cudowne, ciepłe ilustracje bardzo przyciągają wzrok. Ciekawa jestem jak zostały zobrazowane czarownice o tak intrygujących imionach :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że treść spodobałaby mi się równie mocno.
... nie słyszałam wcześniej o tej książce.
Ilustracje są rzeczywiście urocze :)
UsuńMyślę, że mogłaby Ci się podobać, a na pewno znalazłoby się sporo dzieci zainteresowanych tą historią.