źródło |
W połowie sierpnia w polskich księgarniach ukazał się chronologicznie drugi kryminał autorstwa Jørna Liera Horsta Felicia zaginęła.
Tym razem książka rozpoczyna się nietypowym wezwaniem - na pole golfowe. Tajemnicze kręgi, które pojawiły się na trawie niepokoją golfistów, ale czy rzeczywiście są sprawą dla policji? Wisting jednak szybko zostaje oderwany od tej zagadki. W trakcie prac budowlanych przy drodze krajowej znaleziono starą szafkę ubraniową z makabryczną zawartością. W środku znajdują się zwłoki kobiety zaginionej dwadzieścia pięć lat temu. Teraz wiadomo, że została zamordowana... Czy po tylu latach uda się schwytać mordercę? Czas działa tu w dwójnasób na niekorzyść śledczych, nie tylko zatarł ślady, ale również za parę tygodniu sprawa ulegnie przedawnieniu.
Znalezienie ciała zaginionej przed ćwierćwieczem kobiety zbiega się ze zgłoszeniem zniknięcia dwudziestoparolatki. Zaginięcie zgłasza narzeczony dziewczyny i nie może pogodzić się z faktem, że policja nie zamierza natychmiast rozpocząć akcji poszukiwawczej.
Za każdym zaginięciem kryje się nie tylko zagadka i historia, którą chciałoby się poznać, ale również cierpienie i niepewność, niejednokrotnie wieloletnia, najbliższych - współmałżonka, rodziców, dzieci. Każdy z nas spotkał się z dramatycznymi apelami rodzin, które poszukują swoich bliskich, którzy wyszli z domu, by do niego nie wrócić. Kryminały Horsta dotykają właśnie takich realnych problemów i chociaż opowiadając historię zamordowanej Felicii autor dał się chwilami ponieść wyobraźni, emocje targające osobami obawiającymi się o los kogoś bliskiego są autentyczne, a rozwiązanie zagadki kryje się w relacjach międzyludzkich.
Tym razem książka rozpoczyna się nietypowym wezwaniem - na pole golfowe. Tajemnicze kręgi, które pojawiły się na trawie niepokoją golfistów, ale czy rzeczywiście są sprawą dla policji? Wisting jednak szybko zostaje oderwany od tej zagadki. W trakcie prac budowlanych przy drodze krajowej znaleziono starą szafkę ubraniową z makabryczną zawartością. W środku znajdują się zwłoki kobiety zaginionej dwadzieścia pięć lat temu. Teraz wiadomo, że została zamordowana... Czy po tylu latach uda się schwytać mordercę? Czas działa tu w dwójnasób na niekorzyść śledczych, nie tylko zatarł ślady, ale również za parę tygodniu sprawa ulegnie przedawnieniu.
Znalezienie ciała zaginionej przed ćwierćwieczem kobiety zbiega się ze zgłoszeniem zniknięcia dwudziestoparolatki. Zaginięcie zgłasza narzeczony dziewczyny i nie może pogodzić się z faktem, że policja nie zamierza natychmiast rozpocząć akcji poszukiwawczej.
Za każdym zaginięciem kryje się nie tylko zagadka i historia, którą chciałoby się poznać, ale również cierpienie i niepewność, niejednokrotnie wieloletnia, najbliższych - współmałżonka, rodziców, dzieci. Każdy z nas spotkał się z dramatycznymi apelami rodzin, które poszukują swoich bliskich, którzy wyszli z domu, by do niego nie wrócić. Kryminały Horsta dotykają właśnie takich realnych problemów i chociaż opowiadając historię zamordowanej Felicii autor dał się chwilami ponieść wyobraźni, emocje targające osobami obawiającymi się o los kogoś bliskiego są autentyczne, a rozwiązanie zagadki kryje się w relacjach międzyludzkich.
Ogromną wartością kryminałów Horst jest właśnie ich autentyczność i rzetelność. Nie znajdziecie tu sensacji, efektownych pościgów, czy genialnych detektywów. Za to jest praca zespołowa policjantów, mozolne poszukiwanie informacji, odsiewanie nieistotnych ustaleń, łączenie faktów i eliminowanie fałszywych tropów, wymagające systematyczności i porządku.
Horst próbuje też pokazać co może czuć policjant, który kiedyś zajmował się sprawą zaginionej kobiety. Teraz, wiele lat po zamknięciu śledztwa, przekonuje się, że część jego decyzji i wniosków była błędna. Jest to ciekawy wątek, tym bardziej, że skłania on Wistinga do refleksji nad odpowiedzialnością spoczywającą na nim samym. Ja zaś zaczęłam się zastanawiać, czy pisząc Felicię, Horst brał już wtedy pod uwagę doświadczenie swojego bohatera podobnymi dylematami, z którymi w końcu przyszło się Wistingowi zmierzyć w Psach gończych.
Horst próbuje też pokazać co może czuć policjant, który kiedyś zajmował się sprawą zaginionej kobiety. Teraz, wiele lat po zamknięciu śledztwa, przekonuje się, że część jego decyzji i wniosków była błędna. Jest to ciekawy wątek, tym bardziej, że skłania on Wistinga do refleksji nad odpowiedzialnością spoczywającą na nim samym. Ja zaś zaczęłam się zastanawiać, czy pisząc Felicię, Horst brał już wtedy pod uwagę doświadczenie swojego bohatera podobnymi dylematami, z którymi w końcu przyszło się Wistingowi zmierzyć w Psach gończych.
Poza jedną, jedyną sytuacją, co do której mam wątpliwości, czy policjant z dwudziestoletnim stażem mógłby postąpić tak lekkomyślnie (moim zdaniem jest to po prostu zabieg fabularny wzmacniający dramaturgię książki) "Felicia zaginęła" jest historią, która mogłaby być zapisem autentycznego śledztwa. Doświadczenie Horsta jako komisarza policji jest tu kluczowe. Zna od podszewki bolączki wydziału kryminalnego policji, świetnie zdaje sobie sprawę, że działania śledczych są ograniczone ściśle określonym budżetem i z tego powodu konieczne jest dokonywanie wyboru - niejednokrotnie dramatycznego, na przykład decyzja, któremu śledztwo poświęcić więcej sił i środków, albo po jakim czasie należy rozpocząć poszukiwania osoby zgłoszonej jako zaginiona.
Jørn Lier Horst jest jednym z moich ulubionych autorów kryminałów. W jego książkach nie szukam akcji pędzącej na łeb i szyję, czy fabularnych fajerwerków. Ważne jest drobiazgowe śledztwo, pokazujące pracę policji, tak jak ona rzeczywiście wygląda, tło obyczajowe, relacje rodzinne komisarza i on sam - normalny, sympatyczny człowiek, który stara się rzetelnie i z empatią wykonywać swoją pracę. A ja go po prostu lubię.
Jørn Lier Horst jest jednym z moich ulubionych autorów kryminałów. W jego książkach nie szukam akcji pędzącej na łeb i szyję, czy fabularnych fajerwerków. Ważne jest drobiazgowe śledztwo, pokazujące pracę policji, tak jak ona rzeczywiście wygląda, tło obyczajowe, relacje rodzinne komisarza i on sam - normalny, sympatyczny człowiek, który stara się rzetelnie i z empatią wykonywać swoją pracę. A ja go po prostu lubię.
Jørn Lier Horst Felicia zaginęła, tłumaczenie Milena Skoczko, Smak Słowa, Sopot 2017
Z recenzji wnioskuję,że książka nie dość,że wciąga, to jeszcze do tego jest niebanalna. A takie sobie cenię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl