źródło |
2001 rok, Reykjavik – ciemna jesień, niepogoda, krótkie dni. Wszystko zaczyna się od morderstwa. Ciało niejakiego Holberga znaleziono w jego mieszkaniu w suterenie. Miał około siedemdziesięciu lat i żył samotnie. Zginął uderzony w głowę ciężką szklaną popielniczką. (...) Erlendur Sveinsson, niemłody, doświadczony policjant z Reykjaviku, musi poznać przeszłość ofiary i razem ze współpracownikami rozpoczyna żmudne śledztwo. Odkopuje bolesne historie sprzed czterdziestu lat i w nich szuka wyjaśnienia zbrodni. (...) Borykając się z uzależnioną od narkotyków córką, która spodziewa się dziecka, i mający problemy zdrowotne, Erlendur prowadzi nas przez ponurą islandzką rzeczywistość.
Surowy krajobraz Islandii, nieustający deszcz i samotny policjant, który czuje, że popełniona w piętrowym domku w podrzędnej dzielnicy Reykjaviku zbrodnia nie jest kolejną typową, prymitywną islandzką zbrodnią. Znaleziona przy ofierze kartka z trzema słowami sugeruje, że gwałtowny koniec życia, który spotkał Holberga nie był przypadkiem. Jest to jednak jedyna przesłanka, że to zabójstwo nie jest "niechlujną, bezcelową i popełnioną bez próby ukrycia, zmylenia śladów czy zatarcia dowodów" zbrodnią. Erlendur zagłębia się w przeszłość zamordowanego i z każdą odkrytą informacją przekonuje się, że Holberg nie był sympatyczną osobą.
Czy znalezione w szufladzie stare zdjęcie nagrobka małej dziewczynki ma jakiś związek z popełnioną zbrodnią?
Czy poszukiwanie rozwiązania w przeszłości nie jest marnowaniem czasu? Nic nie wskazuje na to, by na śmierci Holberga ktokolwiek coś zyskał, więc może jednak jego śmierć była przypadkowa?
Czy znalezione w szufladzie stare zdjęcie nagrobka małej dziewczynki ma jakiś związek z popełnioną zbrodnią?
Czy poszukiwanie rozwiązania w przeszłości nie jest marnowaniem czasu? Nic nie wskazuje na to, by na śmierci Holberga ktokolwiek coś zyskał, więc może jednak jego śmierć była przypadkowa?
W kryminale Indriðasona nie znajdziecie fajerwerków, gwałtownych zwrotów akcji, czy celowego mylenia tropów. Jest za to solidnie poprowadzone dochodzenie, bez ukrywania przed czytelnikiem istotnych informacji. Razem z głównym bohaterem układamy puzzle tworzące prawdopodobny, choć przygnębiający obraz. Przedstawieni w książce Islandczycy są bardzo prawdziwi, budzą żywe emocje - jedni niechęć, inni współczucie, sam Erlendur jest aż do bólu zwyczajny.
Arnaldur Indriðason bardzo plastycznie oddaje mroczny nastrój jesiennej Islandii. W bagnie jest nieprzegadane, logiczne i bardzo realistyczne. Dobry kryminał, którego przeczytanie może mieć uboczny efekt - istnieje ryzyko zniechęcenia potencjalnych turystów od odwiedzenia Islandii.. ;)
Nagrody dla książki Arnaldura Indriðasona:
Le Prix Mystère de la Critique 2006
Szklany Klucz za najlepszy kryminał z krajów nordyckich 2002
Nominacja: International IMPAC Dublin Literary Award 2006
Wyzwania: Book-Trotter, W prezencie.
Podoba mi się czytelnicze układanie puzzli, zniewala mnie ta plastyczność w ukazaniu nastroju Islandii. Tak, tak, tak - to coś cudnego!
OdpowiedzUsuńTen nieustający deszcz to pasował do tego co mam za oknem ;)
UsuńO, myślałam że z Irsą powalczysz a tu taka niespodzianka :)
OdpowiedzUsuń"Weź moją duszę" też w planie, jakoś odkładam ją w czasie.. :) "W bagnie" wpadło mi pod rękę i bardzo szybko poszło.
UsuńMnie do Islandii nie zniechęci nawet monotonny styl tego autora ;) Próbowałam, naprawdę próbowałam przebrnąć przez tę książkę, ale w którymś momencie postanowiłam odpuścić. Może jeszcze do niej kiedyś wrócę. Z innym nastawieniem ;) Nie chcę ujmować autorowi zalet, bo np. "solidnie poprowadzone dochodzenie", realność bohaterów... To przemawia za nim bardzo.
OdpowiedzUsuńTak prawdę mówiąc, to i tak chętnie bym się na Islandię wybrała, może jednak nie jesienią tylko późną wiosną ;)
UsuńNie każda książka każdemu podpasuje, mnie bardzo autor ujął zwięzłością - po "Powrocie nauczyciela tańca" Mankella, skądinąd bardzo dobrze napisanego, ale nie zaszkodziłoby mu skrócenia o jakąś 1/4, tego mi było trzeba ;)
Może pojedziemy kiedyś razem na Islandię?
OdpowiedzUsuń♥
Z Tobą wszędzie!!! :) <3
UsuńŻadna ilość morderczych kryminałów nigdy nie zniechęci mnie do wyprawy w rejony skandynawskie i islandzkie - moje marzenie! :) Chyba, że trup zacząłby się ścielić gęsto tak w rzeczywistości...To bym się zastanowiła. ;)
OdpowiedzUsuńBardziej chodziło mi o wszechogarniający nastrój smutku, depresji i braku nadziei, nie tyle morderstwa; Ale mnie też nie zniechęciło - kiedyś tam pojadę! :)
UsuńMoże być fajne. I ta okładka!
OdpowiedzUsuńJest nieźle, ale następne książki autora podobały mi się jeszcze bardziej.
UsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń