źródło |
Jeden z pacjentów znanego psychiatry, biorący udział w kontrowersyjnej terapii ustawień, ginie tuż po niej. Czy powodem morderstwa mogło być pole negatywnych emocji, jakie się podczas niej wytworzyło między uczestnikami? Czy może był to zwyczajny mord na tle rabunkowym? Policja proponuje proste rozwiązania. Jednak intuicja nie zawodzi charyzmatycznego, białowłosego, dociekliwego prokuratora.
Teodor Szacki, trzydzieści sześć lat, elegancki, przedwcześnie posiwiały, warszawski prokurator jest jednym z najciekawszych współczesnych bohaterów powieści kryminalnych. Przede wszystkim, jako prokurator, wyróżnia się w tłumie policjantów, komisarzy, czy detektywów zaludniających ten gatunek literatury. Jednocześnie nie jest żadnym herosem, zaledwie jednym z wielu urzędników w armii wymiaru sprawiedliwości. Dobrze znane jest mu uczucie frustracji wynikające z konieczności dostosowania się do odgórnych wytycznych czy zawalenie papierkową robotą. Do tego dochodzi codzienna rutyna powodująca znudzenie, zrzędzenie i wikłanie się w ryzykowny związek z młodą dziennikarką. Pomimo przywdziewania togi z czerwoną lamówką, która Miłoszewski porównuje do kostiumu Supermena, Szacki jest bardzo zwyczajny, po prostu ludzki - i bardzo dobrze. Jego przemyślenia często zgadzają się z moimi, równie często ukazują nieznaną mi stronę medalu (wszak to mężczyzna), niekiedy denerwują - ale nigdy nie nudzą.
Dochodzenie w sprawie morderstwa na jednym z uczestników psychoterapii od początku nie daje się wtłoczyć w typowe ramy. Rożen jako narzędzie zbrodni, budynek poklasztorny jako miejsce w jakim ją popełniono, brak śladów, brak motywu. Gdy Szacki zaczyna zgłębiać zasady terapii w której uczestniczył zmarły, cała historia zaczyna być jeszcze bardziej fantastyczna i niewiarygodna. Czy rzeczywiście emocje uwolnione w trakcie ustawień według teorii Berta Hellingera mogły sprawić, że niezwiązany w żaden sposób z ofiarą inny uczestnik terapii dokonał zabójstwa?
Dążąc do wyjaśnienia sprawy, Szacki odkrywa jej drugie dno, nierozerwalnie wiązane z historią i przeszłością naszego kraju, a nieustępliwość prokuratora może mieć opłakane skutki. Mimo woli zostaje uwikłany w sieć powiązań mających swe źródło w tajnych służbach PRL-u. Czy Szacki w ogóle będzie miał jakiś wybór? A jeśli nawet, czy nie będzie to raczej wybieranie mniejszego zła?
Śledztwo zamyka się w niecałych dwóch tygodniach czerwca 2005 roku. Realizm powieści jest podkreślany krótkimi "prasówkami" z każdego dnia - parę zdań dotyczących polityki, sportu, kroniki policyjnej, na pogodzie kończąc. Również umiejscowienie fabuły jest w stu procentach autentyczne. Uwikłanie jest na wskroś warszawskie, z powodzeniem można by zorganizować spacer po stolicy śladami Szackiego. Wierność realiom nie ogranicza się jednak tylko do topografii, czy wycinków z gazet. Obraz społeczeństwa i jego bolączki, aspekt psychologiczno-obyczajowy powieści są zaprezentowane na najwyższym poziomie.
Stwierdzenie, że książka wciąga od pierwszej strony, że powoduje zarwanie nocy, że bardzo ciekawi, wielowymiarowi bohaterowie to szablonowe określenia, choć w tym przypadku najzupełniej prawdziwe i słuszne. Napiszę więc inaczej - korzystając z akcji Drzwi Otwarte Legimi przeczytałam Uwikłanie na telefonie, choć tego nie znoszę. Było warto!
Trylogia z prokuratorem Teodorem Szackim
2007 - Uwikłanie (akcja w Warszawie)
2011 - Ziarno prawdy (akcja w Sandomierzu)
22 października 2014 - Gniew (akcja w Olsztynie) - zapowiedź
Wyzwania: Pod hasłem, Kapitan Żbik & Skandynawowie.
Czekam na trzecią książkę, gdyż dwie pierwsze mam za sobą.Uwikłanie jest b. dobrym kryminałem, ale "Ziarno prawdy" wydaje mi się mocniejszym i bardziej intrygującym.
OdpowiedzUsuńZiarno prawdy mam w najbliższych planach czytelniczych, super, że uważasz za jeszcze lepsze od pierwszej części.
UsuńNie czytałam, ale może kiedyś po nią sięgnę. Czytanie na telefonie? Chyba nie dałabym rady.
OdpowiedzUsuńCzytanie na telefonie tylko w ostateczności! :)
UsuńU mnie Miłoszewski w planach dopiero. ;)
OdpowiedzUsuń