źródło |
Rok 2033. W wyniku konfliktu atomowego świat uległ zagładzie. Ocaleli tylko nieliczni, chroniący się w moskiewskim metrze, które dzięki unikalnej konstrukcji stało się najprawdopodobniej ostatnim przyczółkiem ludzkości. Na mrocznych stacjach, rozświetlanych światłami awaryjnymi i blaskiem ognisk, ludzie ci próbują wieść życie zbliżone do tego sprzed katastrofy. Tworzą mikropaństwa spajane ideologią, religią czy po prostu ochroną filtrów wodnych... Zawierają sojusze, toczą wojny.
WOGN to wysunięta najbardziej na północ zamieszkała stacja metra. Kiedyś była jedną z najpiękniejszych, a po zagładzie przez długi czas pozostawała bezpieczna. Teraz pojawiło się na niej śmiertelne niebezpieczeństwo.
Artem, młody mężczyzna z WOGN-u, otrzymuje zadanie: musi przedostać się do legendarnej stacji Polis, serca moskiewskiego metra, aby przekazać ostrzeżenie o nowym niebezpieczeństwie. Od powodzenia jego misji zależy przyszłość nie tylko peryferyjnej stacji, ale być może całej ocalałej w metrze ludzkości.
Nie przepadam za literaturą czy filmami postapokaliptycznymi. Przeraża mnie, że część tych wyobrażeń może okazać się prawdą, a naszym dzieciom czy wnukom przyjdzie żyć w jeszcze bardziej bezlitosnym i bezdusznym świecie.
Dla Metra 2033 uczyniłam jednak wyjątek, a powodów było kilka. Wizja świata wykreowanego przez Głuchowskiego zaowocowała książkami innych autorów, umieszczonych w realiach Uniwersum Metra 2033, czyniąc z pierwowzoru pozycję niemal kultową. Dodatkowo bardzo zachęcająca recenzja Kasi J. i bezpłatny e-book, który otrzymałam na Targach Książki w Krakowie, sprawiły, że kilka dni listopada spędziłam w moskiewskim metrze.
Historia Artema, który na polecenia tajemniczego Huntera wyrusza do Polis, przypomina baśnie, w których bohater wędrując w nieznane spotyka na swej drodze przedziwne istoty, odwiedza różne kraje, a decyzje, które podejmuje - pomagając, bądź nie, napotkanym postaciom, będą miały istotne znaczenie w kolejnych przygodach. Oczywiście nie ma gór i lasów, są za to tunele, w których czyhają stwory o wiele bardziej niebezpieczne i nieprzewidywalne niż baśniowe smoki, czy bazyliszki. Nie ma też egzotycznych królestw, ale każda następna stacja metra jest jak odmienne państwo, ze swoimi prawami, stylem życia, a nawet wojskiem, nie mówiąc o ideologii. No i z całą pewnością nie jest to opowieść dla dzieci. Bezwzględna walka o przetrwanie towarzyszy mieszkańcom metra w każdej chwili, walutą są naboje do karabinów, a pożywieniem grzyby i szczury.
Historię życia ludzi w metrze poznajemy słuchając z Artemem opowieści snutych przy ogniskach, opowiadanych podczas przepraw z jednej stacji na drugą. Młody Artem tak naprawdę wie niewiele więcej od nas. Wielokrotnie zastanawia się też, czy wyprawa do Polis ma sens. Tak naprawdę jego wędrówka jest szukaniem swego powołania oraz staje się pretekstem do stawiania pytań o przyszłość ludzkości.
Plastyczny opis moskiewskiego metra, życia pod ziemią jest najmocniejszą stroną książki. Wędrówka Artema bardzo oddziałuje na wyobraźnię, nie wiadomo co kryje się w mroku, czego można się spodziewać na następnej stacji. Autor do końca nie wyjaśnia wielu zagadnień, niektóre wątki po prostu się urywają. Podobnie jak Artem, często nie wiemy, czy to czego byliśmy świadkami to prawda, czy może halucynacja lub wytwór wyobraźni. Postaci spotykane przez bohatera Metra 2033 tłumaczą mu pewne wydarzenia, czy sytuacje - ale każdy ma zupełnie inne wyjaśnienie i tak naprawdę nie wiadomo, które jest prawdziwe. A może żadne? Głuchowski pozostawia wyobraźni czytelnika pole do popisu, np. co tak naprawdę zobaczył Artem w bocznym tunelu lub co kryło się pod Kremlem.
Poruszająca jest tęsknota za światem, który nieodwołalnie odszedł w nicość. Starsi, którzy jeszcze go pamiętają, ze wzruszeniem opowiadają o otwartej przestrzeni, zwykłych mieszkaniach, drzewach, niebie. Zwyczajne dla czytelnika rzeczy jak spacer w Ogrodzie Botanicznym, czy budka z lodami, są dla Artema bezcennym wspomnieniem bardzo wczesnego dzieciństwa.
Nie jestem znawcą fantastyki, po prostu od czasu do czasu po nią sięgam, a i tak zdecydowanie bliżej mi do fantasy niż SF, nie wskażę zatem zapożyczeń, czy też nawiązań do innych pozycji literatury postapokaliptycznej. Metro 2033 nie jest arcydziełem, zbyt dużo jest zbiegów okoliczności, dzięki którym Artem wielokrotnie unika śmierci, zakończenie jest zaskakujące i ciekawe, ale chyba nie do końca spójne z początkiem książki - nie zmienia to jednak faktu, że świetnie się Metro czyta. Ciekawość i niepewność co będzie dalej, nie pozwala na dłużej odłożyć książki. Nie ulega też wątpliwości, że moskiewskie metro jest wyjątkowym w skali światowej systemem kolei i z pewnością kryje w sobie niejedną tajemnicę...
Wyzwania: Book-Trotter, Rosyjsko mi!, Trójka e-pik (2012)
Dla Metra 2033 uczyniłam jednak wyjątek, a powodów było kilka. Wizja świata wykreowanego przez Głuchowskiego zaowocowała książkami innych autorów, umieszczonych w realiach Uniwersum Metra 2033, czyniąc z pierwowzoru pozycję niemal kultową. Dodatkowo bardzo zachęcająca recenzja Kasi J. i bezpłatny e-book, który otrzymałam na Targach Książki w Krakowie, sprawiły, że kilka dni listopada spędziłam w moskiewskim metrze.
Historia Artema, który na polecenia tajemniczego Huntera wyrusza do Polis, przypomina baśnie, w których bohater wędrując w nieznane spotyka na swej drodze przedziwne istoty, odwiedza różne kraje, a decyzje, które podejmuje - pomagając, bądź nie, napotkanym postaciom, będą miały istotne znaczenie w kolejnych przygodach. Oczywiście nie ma gór i lasów, są za to tunele, w których czyhają stwory o wiele bardziej niebezpieczne i nieprzewidywalne niż baśniowe smoki, czy bazyliszki. Nie ma też egzotycznych królestw, ale każda następna stacja metra jest jak odmienne państwo, ze swoimi prawami, stylem życia, a nawet wojskiem, nie mówiąc o ideologii. No i z całą pewnością nie jest to opowieść dla dzieci. Bezwzględna walka o przetrwanie towarzyszy mieszkańcom metra w każdej chwili, walutą są naboje do karabinów, a pożywieniem grzyby i szczury.
Historię życia ludzi w metrze poznajemy słuchając z Artemem opowieści snutych przy ogniskach, opowiadanych podczas przepraw z jednej stacji na drugą. Młody Artem tak naprawdę wie niewiele więcej od nas. Wielokrotnie zastanawia się też, czy wyprawa do Polis ma sens. Tak naprawdę jego wędrówka jest szukaniem swego powołania oraz staje się pretekstem do stawiania pytań o przyszłość ludzkości.
Poruszająca jest tęsknota za światem, który nieodwołalnie odszedł w nicość. Starsi, którzy jeszcze go pamiętają, ze wzruszeniem opowiadają o otwartej przestrzeni, zwykłych mieszkaniach, drzewach, niebie. Zwyczajne dla czytelnika rzeczy jak spacer w Ogrodzie Botanicznym, czy budka z lodami, są dla Artema bezcennym wspomnieniem bardzo wczesnego dzieciństwa.
Nie jestem znawcą fantastyki, po prostu od czasu do czasu po nią sięgam, a i tak zdecydowanie bliżej mi do fantasy niż SF, nie wskażę zatem zapożyczeń, czy też nawiązań do innych pozycji literatury postapokaliptycznej. Metro 2033 nie jest arcydziełem, zbyt dużo jest zbiegów okoliczności, dzięki którym Artem wielokrotnie unika śmierci, zakończenie jest zaskakujące i ciekawe, ale chyba nie do końca spójne z początkiem książki - nie zmienia to jednak faktu, że świetnie się Metro czyta. Ciekawość i niepewność co będzie dalej, nie pozwala na dłużej odłożyć książki. Nie ulega też wątpliwości, że moskiewskie metro jest wyjątkowym w skali światowej systemem kolei i z pewnością kryje w sobie niejedną tajemnicę...
Wyzwania: Book-Trotter, Rosyjsko mi!, Trójka e-pik (2012)
Mam ebooka, dawali darmo. Niestety, jeszcze nie zaczęłam nawet czytać, choć po rodzinie wieść niesie, że książka dobra, a mało kto u mnie lubi taką literaturę. Pewnie kiedyś przeczytam, mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńRównież dostałam tego e-booka. Ja też mam nadzieję, że kiedyś przeczytam książki, które mam na półkach normalnych i wirtualnych...
UsuńMam ją na półce i nie mogę się jej doczekać :)) Ale to będzie czadowa lektura!!!
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz papierową książkę. Ja czytałam e-booka, świetnie się czytało, ale mapa dołączona do książki jest lepsza papierowa, na czytniku nic nie można dojrzeć.
Usuń