Zapraszam na drugą część wakacyjnych foto-wspomnień. Tym razem Albania!
Na początek jedno z najpiękniej położonych miast, chyba wszystkie przewodniki wspominają o tutejszym bazarze w wąskiej uliczce
Kruja
W restauracji od razu odczuliśmy różnicę w cenach w stosunku do cen czarnogórskich.
Najłatwiej przychodził nam zadowolenie dzieci za 100 leków (czyli ok. 3zł) opychały się solidną porcją makaronu z sosem pomidorowym lub serowym. My woleliśmy lokalne sałatki.
Kolejny punkt na trasie to Tirana. Muszę się przyznać, że po macoszemu potraktowaliśmy stolicę Albanii, w zasadzie głównie jako miejsce noclegowe. Przeszliśmy się chwilę po centrum, ale zdecydowanie wolimy mniejsze miejscowości.
Plac i pomnik Skanderbega w Tiranie |
Berat - Miasto Tysiąca Okien. Tu spędziliśmy dobrych parę godzin.
Strome uliczki między domami.
Bardzo smaczne coś - podobno tradycyjne albańskie - z warzyw. Niestety nie zapisałam nazwy..
Stara turecka twierdza wybudowana przez Alego Paszę w XVIII wieku w pobliżu Porto Palermo.
Wszechobecne bunkry
Prom nie do końca wzbudza me zaufanie, ale damy radę. Chyba...
Już prawie jesteśmy!
Stąd już rzut beretem do Grecji.
Gjirokastra - Miasto Srebrnych Dachów (aka Miasto Tysiąca Schodów)
W drodze powrotnej, tydzień później, trafiamy zupełnie przypadkowo do najprzytulniejszego pensjonatu tej podróży. Rodzinny interes, w którym kontakt z obcokrajowcami spoczywa przede wszystkim na najmłodszym pokoleniu (bez problemu dogadujemy się po angielsku), a serdeczność z jaką jesteśmy przyjmowani nie ma sobie równych.
Domino Hotel - położony na starówce, z widokiem na imponujący zamek |
Średniowieczny, rozbudowany przez Turków Osmańskich, naprawdę ogromna forteca..
Właściciel pensjonatu, w którym się zatrzymaliśmy, zorganizował nam wizytę w miejscowej winnicy. To nic, że pan, który czekał na nas, nie mówił w żadnym znanym nam języku, udało nam się nawet wznieść toast i zrobić zakupy.
Dolina Valbony - zupełnie inne klimaty, niż do tej pory. Wysokie, wspaniałe Góry Przeklęte i dolina u ich stóp.
Ukoronowanie naszej podróży po Albanii - rejs po Jeziorze Koman.
Dopływamy do celu. Po prawej przystań i w skale widoczny klaustrofobiczny tunel prowadzący na drugą stronę. Wewnątrz stały w kolejce auta czekające na rejs powrotny.
Ostatni przystanek w Albanii - Szkodra.
Meczet Ołowiany z XVIII wieku - kopuły pokryte zostały ołowiem, stąd nazwa.świątyni.
Główny meczet w Szkodrze - Zamil Abdullah Al Zamil, zbudowany w 1995 roku na ruinach wcześniejszego meczetu zburzonego przez komunistów.
I nasz prywatny rekord temperatury (staliśmy w cieniu!!!) - mając to w pamięci, gryzę się w język, jeśli nachodzi mnie ochota na narzekanie na ostatnie na upały w Polsce.
No i tak... przy każdym zdjęciu nasuwały mi się słowa komentarza, ale jak już doszłam do końca to .... tak się zauroczyłam całością, że zapomniałam co miałam napisać.
OdpowiedzUsuńPo prostu piękne widoki, zabytki i w ogóle muszę z Tobą pogadać o tych wakacjach, szczegółach technicznych itp. Bo naprawdę czuję się skuszona i chętnie bym się wybrała.
Koleżanka męża z pracy była całą rodziną na urlopie właśnie w Albanii i opowiadała, że bardzo tanio tam jest.
Jak widać po temperaturze wcale nie trzeba egzotycznych krajów, by się smażyć hihi :)
Ano nie trzeba. Mam wrażenie, że ten rok jest pod względem wyjątkowy, ale może pamięć mnie zawodzi.
UsuńAlbania mocno się rozwija, na każdym kroku widać jakieś rozpoczęte inwestycje. Dużo kontrastów, zdecydowanie biedniejszy kraj niż np. Czarnogóra, ale za to dużo taniej. Udało nam się trafić do sympatycznych pensjonatów - zdecydowanie bardziej nam się podobało niż w typowych hotelach, jak np. w Tiranie. Problemem bywają drogi dojazdowe. Szukaliśmy informacji na temat nowych dróg i do tego dostosowywaliśmy nasze plany.
Dużo Polaków (ale mniej niż w Czarnogórze :D) - Albańczycy mówili, że jesteśmy najliczniejszą grupą turystów. Bardzo miło się do nas odnosili.
z tego co czytałam, fajnie jest pojechać w innym terminie niż lipiec/sierpień - nie ma takich upałów :) Ale ze względu na szkołę dla nas jest to problem.
Ja nie kojarzę takich upałów przez tak długi okres czasu jako żyję.
UsuńMój mąż już zdążył oglądać fotki z Albanii, teraz mu jeszcze dołożyłam Twoimi :) Kusi nas coraz bardziej i jesynie cukrzyca Pati powstrzymuje jeszcze przed tak dalekimi podróżami za granicę... Teraz podczas powrotu z nad morza mieliśmy niezłą akcję i szybko zjeżdżaliśmy z niemieckiej autostrady na polską stronę... Na szczęście sami sobie poradziliśmy, no ale...
Fajny miałaś urlop i tyle :)
Myślę, że cały czas uczycie się organizować życie w związku z chorobą Pati, ale z czasem pewnie dacie radę realizować coraz śmielsze podróże.
UsuńByło super, choć nigdy nie jest wszystko idealnie, a to jakieś humory tego czy innego dziecka, komuś nerwy puszczą ze zmęczenia, wykorzystaliśmy też ubezpieczenie zdrowotne w Grecji, ale to już temat na prywatną rozmowę. Staram się jednak, by w pamięci pozostały tylko dobre wspomnienia, a jeśli chodzi o krajobrazy to było po prostu niesamowicie.
To musimy się jakoś umówić, nie wiem na maila, czy zadzwonię... Jestem ogromnie ciekawa szczegółów technicznych, tak dla nas ważnych. A z humorami to nawet nie mów, ja mam jedno dziecko (choć chwilami to jakby dwoje :P choć drugie duże niby...) a i tak miewam dość a z trójką... ech...podziwiam Matko Polko :)
UsuńWłaśnie te krajobrazy i potrawy też mnie kuszą :)
Pięknie! Kiedyś pisałam u siebie "co ty wiesz o Albanii" i teraz widzę, że nie wiem w zasadzie nic. No, może te bunkry. I Tirana. Ale już takie widoki to niekoniecznie:) Tylko czemu to tak daleko?!
OdpowiedzUsuńA rekord temperatury mieliśmy wyższy - termometr w samochodzie pokazał 46 stopni (i też nie staliśmy w słońcu). Mimo wszystko w Polsce teraz było chłodniej...
Dziś przeczytałam reportaż w chyba ostatnim Dużym Formacie o pracownikach fabryki porcelany w Ćmielowie, którzy nie wyjeżdżają na wakacje (za najniższą krajową to raczej ciężko). Jeden z rozmówców stwierdził, że zamiast wydawać pieniądze na wakacyjne wyjazdy, lepiej zrobić remont, bo przynajmniej coś z tego zostanie, a o wakacjach za trzy lata też się zapomni. Myślę jednak, że Wy nie zapomnicie:)
Ciekawa jestem, co wyrośnie z takich dzieci-obieżyświatów, które takie małe a tyle już widziały. Z racji solidnego peerelowskiego dzieciństwa ja ciągle czuję się podniecona takimi podróżami, one przyjmują to jako rzecz oczywistą i naturalną. Dziś w tym kraju, jutro w tamtym, phi!:P
Piękne zdjęcia. Aż chce się tam jechać :)
OdpowiedzUsuń