sobota, 31 marca 2018

Skarby - z Janeczką i Pawełkiem w pustyni i Wąwozie Małp


W lutym przeczytałam po raz n-ty Nawiedzony dom, pierwszą część przygód Janeczki i Pawełka.

Planowałam sięgnąć po niej po chronologicznie następne - Wielkie zasługi. Tymczasem Janeczka i Pawełek mieli inne plany wobec mnie, w ręce po prostu wepchnęły mi się Skarby, historia niesamowitej wyprawy do Algierii.

A wszystko zaczęło się od przegranego zakładu. W jego wyniku Pawełek musi dostarczyć w ciągu 10 dni makulaturę dla całej klasy - bagatela - 300kg... Janeczka nie pozostawia brata samego z tym zadaniem, choć nie jest nim zachwycona. Sprytne rodzeństwo daje radę, a w trakcie segregowania papierów znajdują kopertę i fragment tajemniczego listu.

Ktoś pisze o skarbach, o Wąwozie Małp, o kamieniołomie. Z treści zapisków oraz ze znaczka na kopercie wynika, że te fascynujące miejsca i ukryte w nich cuda znajdują się w Algierii. Większość dzieci westchnęłaby z rozczarowaniem i powróciła do swoich zwykłych zajęć i obowiązków, ale nie młodzi Chabrowiczowie. Janeczka i Pawełek obmyślają i realizują plan wysłania ojca na kontrakt do Algierii. I co zaskakujące nawet dla nich samych - są skuteczni!
[1]

Oszołomiony pan Chabrowicz przyjmuje posadę i dzięki temu najbliższe wakacje rodzeństwo spędza w egzotycznej Afryce.

Już sam ten wyjazd to ogromna przygoda, ale Janeczka i Pawełek nie zrezygnują z poszukiwania skarbów. Niewiarygodnie przedsiębiorcze rodzeństwo nie tylko realizuje swoje plany, ale niejako przy okazji, pomaga rozbić szajkę złodziei, przeżywa mrożące krew w żyłach chwile w Wąwozie Małp i funduje niezapomniane atrakcje dla współpracowników ojca.

Bardzo ważną rolę w tych przygodach odgrywa przygarnięty w pierwszej części pies myśliwski, najmądrzejszy na świecie Chaber.

Cudowne dialogi, humor, realia PRL-u i egzotyczna przygoda. Niezapomniana książka, przy której nawet teraz chichotałam nie raz i nie dwa.

Tylko te ilustracje...


[1] Joanna Chmielewska Skarby, il. Ryszard Kryska, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1988, str. 65

24 komentarze:

  1. Rany, jak się cieszyłem, gdy upolowałem tę książkę. Potem śmiałem się jak głupek w tramwaju :D O ilustracjach pisałem nie będę, bo mi się nóż w kieszeni otwiera, Chmielewskiej też się otwierał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zupełnie nie pamiętam okoliczności w jakich trafiły do mnie Skarby. Za to nie zapomnę powrotów z liceum z wizytą na straganach, na których szukałam używanych książek Chmielewskiej. Stragany to w sumie za duże słowo, książki były rozkładane na plastikowych foliach na ziemi.
      Z kolei nowe książki, wydawane przez Vers na początku lat dziewięćdziesiątych, wypatrywałam w malutkiej księgarni obok placu Bankowego. Chyba już dawno jej nie ma.

      Usuń
    2. Skarby to była chyba pierwsza Chmielewska, jaką sobie kupiłem, więc moja radość była zrozumiała :) Potem kupowałem gdzie się dało, na szczęście ruszyły wznowienia i pojawiały się nowości. Ta księgarnia na Bankowym, to taka dziupla w hotelu czy ta większa na rogu Senatorskiej?

      Usuń
    3. Dziupla w hotelu :) Ta na Senatorskiej to chyba działa? Wieki całe nie byłam na Bankowym.. A kiedyś codziennie - wiesz, 5 lat na Zamenhofa ;-)

      Usuń
    4. Ooo, w tej dziupli kupiłem sobie Negocjatora Forsythe'a za jakieś kosmiczne 35 tysięcy złotych polskich :P A Warszawianka działa, faktycznie, chociaż ze sto lat tam nie byłem :P

      Usuń
    5. Negocjatora raczej kupił mój tata - ale i tak jest teraz u mnie - czarny z cudnym pająkiem - czachą i złotymi literami. Czytaliśmy na wyścigi :)
      Za to Drugi wątek Chmielewskiej na pewno kupiony w tej małej księgarni - 42 000 zł :D A nie ma złotych literek..

      Usuń
    6. Tenże sam, te złocenia mnie zachwycały wtedy :) Chmielewska faktycznie drogawo wypadała, ale czego się nie robiło dla ukochanej autorki.

      Usuń
    7. Ależ oczywiście! Mogło nie być obiadu, ale nowa Chmielewska koniecznie. I zwykle przeczytana tego samego dnia.

      Usuń
    8. Obiad dawała mamusia, to ten problem odpadał. Ale tak, czytana tego samego dnia i od razu zaczynana od początku :)

      Usuń
    9. Szczęściarz ;-)
      Teraz to się zastanawiam, jakim cudem nie zawaliłam żadnego kolokwium/egzaminu. Chyba najwięcej czytałam właśnie wtedy. I to wcale nie były książki związane z kierunkiem studiów...

      Usuń
    10. Bo to były te piękne czasy, kiedy miało się czas i siły na wszystko :D

      Usuń
    11. Tak, a teraz mam pieniądze (na książki), siły w miarę, ale nie mam czasu; a potem będę miała czas, ale braknie siły i pieniędzy? :D Ech...

      Usuń
    12. Teraz mam pieniądze i ani siły, ani czasu :)

      Usuń
    13. Po prostu uroczo...

      Usuń
    14. Tia. No nic, niedługo weekend majowy, a zaraz potem już wakacje :)

      Usuń
    15. A potem znowu wrzesień.. ;-) Nic, cieszmy się, że dziś sobota :)

      Usuń
    16. Nie wybiegajmy myślą tak daleko :)

      Usuń
    17. A skoro sobota, to przydałoby się jakiś wpis napisać :P

      Usuń
    18. Znaczy u Ciebie będzie dziś coś nowego? :)))

      Usuń
    19. Hehe, wątpię, na razie nawet nie wiem, którą z zaległości opisać :(

      Usuń
    20. Leżą na stosie, ale może to jest jakaś koncepcja :D

      Usuń
  2. Ależ uwielbiałam czytać o Janeczce i Pawełku! Zaczęło się od "Nawiedzonego domu", a potem już cała reszta. Al wydanie "Skarbów" miałam inne, bo tych ilustracji nie pamiętam. Brzydkie jakieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też od Nawiedzonego domu. To była moja pierwsza książka Chmielewskiej.
      Brzydkie, nawet bardzo...

      Usuń