piątek, 31 marca 2023

Daraena


Daraena albo Drzewo jest światem, świat Drzewem, czyli opowieść w dwóch czasach, jednej nieskończoności i kilku pomyłkach

Ostatnie dni marca spędziłam duchem w niby baśniowym, a jednak boleśnie prawdziwym świecie - zatopiłam się w opowieści Marty Kładź-Kocot, której umiejętność kreowania i czarowania słowem jest wyjątkowa.

Daren, młody, niezbyt rozgarnięty, uczeń mistrza Pankracego (dość podrzędnego uczonego) poznaje historię księżniczki Daraeny de Navendorm, wnuczki królowej Ventris. Narratorem nie jest jednak mistrz Pankracy, jak można by było przypuszczać, lecz tajemnicza półbogini Faenira. W świecie Darena ludzie nie ufają bogom, nie proszą ich o opiekę, ani wstawiennictwo. Oprawiają raczej rytuały odstraszenia, wykorzystując do tego mak, popiół i splamione krwią kamienie. Wiedzą, że gdy bogowie zaczynają się wtrącać w ludzkie sprawy, nie może się to dobrze skończyć dla śmiertelników. Młody chłopak nie pamięta jednak o wyniesionych z domu zwyczajach i to pozwala Faenirze się do niego zbliżyć. Daren z jednej strony boi się jej, ale jest także zafascynowany magiczną, skrzydlatą półboginią drzewa. A opowieść z jaką do niego przychodzi pochłania go bez reszty. Nie ma pojęcia, że sam też odegra w niej istotną rolę.

Daraena de Navendorm nie jest typową księżniczką przedstawianą na obrazach. Chętniej niż w zamku przebywa w stajni lub wśród rzemieślników. Nie jest ładna, a do tego jej jedna noga jest krótsza. Najlepszymi przyjaciółmi Daraeny są ulicznik, córka prostytutki i żebrak-filozof. Towarzystwo w jakim najchętniej obraca się księżniczka, lekceważenie przez nią zasad obowiązujących następczynię tronu oraz zbieg okoliczności (czy na pewno przypadkowy?) ściągają niebezpieczeństwo nie tylko na nią samą, ale na całe królestwo Ventris. A może księżniczka stała się tylko pionkiem, który ktoś przestawia na szachownicy?

Historia Daraeny, oprócz bezpośredniej opowieści fantasy, przygody, wędrówki przez wieloświaty Drzewa, pokonywania niebezpieczeństw, dążenia do celu, próby uratowania Ventris, opowieści z barwnymi bohaterami, królowymi, żebrakami, błędnymi rycerzami, spiskującymi możnymi, szpiegami, jest jednocześnie rozprawą o naturze człowieka, pytaniem o sens życia, o poszukiwaniu szczęścia i własnej drogi. 

Wydawca napisał o powieści Marty Kładź-Kocot tak: 

Pętli się wokół mitów i znaczeń, mami fantastyką tylko po to, żeby podstępnie podsunąć czytelnikowi egzystencjalne zwierciadło.

To zdanie wyjątkowo trafnie oddaje charakter tej książki. Mity, fantastyka to tylko pretekst. Marta Kładź-Kocot zmusza czytelnika do refleksji nad ludzkim postępowaniem, motywami, absurdem i, niezmiennym od wieków, okrucieństwem wojen, nad przemijaniem. Pyta czy to ludzie stają się narzędziami w rękach bogów, czy może sami ich wymyślili, by usprawiedliwić swoje działania?

Pięknie napisana, niezwykła powieść. Misternie skonstruowana, zaskakująca, okrutnie szczera - jak Faenira. Uderza bogactwo językowe i ogromna wiedza autorki - jestem przekonana, że nie odebrałam wielu odniesień, nawiązań. Moja murowana kandydatka do nominowania do Nagrody im. Janusza A. Zajdla.

Słuchałam audiobooka i muszę dodać, że pan Jakub Wieczorek pięknie przeczytał Daraenę. 



Książka przesłuchana w ramach wyzwania: #polskafantastykafajnajest




6 komentarzy:

  1. Ale zachęcająco piszesz o tej książce. Będę miała ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam/czytałam wcześniej o tej książce, ale zapisuję tytuł. Jestem ciekawa czy mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń