sobota, 1 czerwca 2013

W krainie zbójów i czarownic - Góry Świętokrzyskie

Krótka relacja z dwudniowego, majowego, wyjazdu w najstarsze góry Polski.

Początek wycieczki: Nowa Słupia, tam już czekał na nas przewodnik. Razem z nim, drogą, którą pielgrzymowali pieszo królowie polscy, wyruszyliśmy do Sanktuarium na Łysej Górze. Opactwo zostało założone wg legendy przez Bolesława Chrobrego w miejscu pogańskiego kultu. Od XIV wieku zwane jest Świętym Krzyżem od przechowywanych tu relikwii drzewa Krzyża Świętego, podarowanych klasztorowi przez św. Emeryka, syna Stefana I, króla węgierskiego.

W trakcie wędrówki nikomu z uczestników na szczęście nie przyszło do głowy, że bijące w południe dzwony klasztorne zostały uruchomione na jego cześć, gdyż mógłby go wtedy spotkać los kamiennego pielgrzyma, który ukarany za swoją pychę, na klęczkach idzie do Sanktuarium w tempie jednego ziarenka piasku na rok.
Na szczycie mogliśmy podziwiać budynki klasztorne i zwiedziliśmy krużganki, kościół p.w. Trójcy Świętej, kaplicę Oleśnickich oraz krypty, w których złożone jest zmumifikowane ciało przypisywane księciu Jeremiemu Wiśniowieckiemu. W kaplicy Oleśnickich otrzymaliśmy błogosławieństwo relikwiami Krzyża Świętego.


Po zwiedzaniu przeszliśmy na gołoborze, czyli na obszar bezleśny (goły od boru) znajdujący się na stokach górskich. Podobno gołoborza powstawały podczas zlodowacenia północnopolskiego (bałtyckiego) mniej więcej od 74 000 do 8 500 lat temu. W Górach Świętokrzyskich panował wtedy klimat peryglacjalny (przedpola lodowca). W wyniku oscylacji temperatury wokół 0°C woda uwięziona w szczelinach skalnych po zamarznięciu zwiększała swoją objętość powodując rozsadzanie skały. My jednak świetnie wiemy, że Gołoborze Kobendzy, na którym byliśmy, największe w Górach Świętokrzyskich, powstało trochę inaczej. To czarownice, rozwścieczone zbudowaniem klasztoru w miejscu ich sabatów, postanowiły zniszczyć budynki kościelne. Leciały na miotłach załadowanych kamieniami, gdy pierwsze promienie wschodzącego słońca pozbawiły miotły ich mocy i kamienie pospadały na zbocze Łysej Góry tworząc gołoborze.


Po pieszym przejściu, z przyjemnością pojechaliśmy autokarem do Świętej Katarzyny. Tam przespacerowaliśmy się do źródełka Św. Franciszka.
Ostatnim punktem programu pierwszego dnia wycieczki było zwiedzanie Jaskini Raj, której nazwa oddaje jej wyjątkowy urok. 

Nie może mówić o tym, że był w Górach Świętokrzyskich ten, kto nie widział symbolu tych gór, najstarszego i najbardziej znanego polskiego dębu Bartek. Dlatego po śniadaniu pojechaliśmy do Zagnańska, gdzie mogliśmy podziwiać to piękne, potężne drzewo, pod którego konarami cienia szukali królowie polscy.


Z Zagnańska pojechaliśmy do Michniowa, gdzie znajduje się Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich. 12-13 lipca 1943 roku niemieccy żołnierze ze szczególnym okrucieństwem wymordowali wszystkich mieszkańców tej miejscowości. Od słów wymowniejsza była lista z ponad 200 nazwiskami zabitych mężczyzn, kobiet i dzieci, z których najmłodszy był dziewięciodniowy Stefanek Dąbrowa.

Jadąc autokarem podziwialiśmy z okien charakterystyczny zamek w Chęcinach, a w Bodzentynie zwiedziliśmy ruiny okazałego niegdyś zamku biskupów krakowskich.
Po obiedzie w Karczmie przy Średniowiecznej Osadzie w Hucie Szklanej (szczerze polecamy!) udaliśmy się w drogę powrotną, podczas której na szczęście nie zostaliśmy napadnięci ani przez zbója Kaka, ani Madeja.

Za opiekę na szlaku dziękujemy zaprzyjaźnionemu panu przewodnikowi z Biura Eskapada w Radomiu :))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz