sobota, 30 czerwca 2018

Czerwcowe (i majowe) rozmaitości (nie tylko) obyczajowe

Mój tegoroczny czerwiec to porażka, jeśli chodzi o statystyki czytelnicze. Zwykle u mnie to wrzesień jest taki kiepskawy, ale w tym roku szósty miesiąc ma szanse na zwycięstwo w tej konkurencji. Na szczęście maj był łaskawszy czytelniczo i w dzisiejszym wpisie słów parę o kilku książkach przeczytanych w maju i czerwcu.

źródło
Po lekturze Zamachowca, poszłam za ciosem i kontynuowałam znajomość z Anniką Bengtzon. Ciekawe były to spotkania, szczególnie, że autorka zafundowała czytelnikowi podróż w przeszłość. W Zamachowcu Annika ma dwoje dzieci, jest szefową działu w popołudniowej gazecie, zaś Studio Sex opisuje wydarzenia z czasu stażu Anniki, dobrych kilka lat przed akcją Zamachowca.

Przypadkowo odebrany telefon na redakcyjnym biurku, otwiera przed młodą stażystką szansę na gorący temat. Anonimowy rozmówca zawiadamia dziennikarkę o znalezionych na cmentarzu zwłokach młodej kobiety. Annika cała sobą angażuje się w przedstawienie tej sprawy. Rozmawia ze świadkami, dociera do współlokatorki zamordowanej, poznaje świat sex clubów i jego powiązania z polityką, a jednocześnie zaczyna stąpać po cienkiej linii, która dzieli dążenie do rzetelnego zaprezentowania sylwetki ofiary, opowiedzenia jej historii, od pogoni za sensacją i żerowania na ludzkiej tragedii. 

Zakończenie książki jest emocjonujące, przyznam, że mnie zaskoczyło. Zobaczyłam Annikę w zupełnie innym świetle, i okazało się, że dziennikarskie dochodzenie jakie prowadziła, miało dla niej jeszcze większe znaczenie i ładunek emocjonalny, niż wydawało się na początku.



źródło
Raj to fundacja, której celem jest pomoc w ukryciu, wręcz wymazaniu osób, które uciekają przed prześladowaniem - z różnych powodów - politycznych, rasowych, czy przemocy domowej. Annika Bengtzon zostaje poproszona o opisanie działalności tej organizacji. Początkowo wszystko wygląda bardzo obiecująco, charyzmatyczna szefowa, środki pozyskiwane od gmin, imponujące statystki. Jednak po dramatycznych wydarzeniach, gdy Annika kieruje do Raju cudzoziemkę, świadka zabójstw, uciekającą przed mordercą, fundacja zaczyna w dziennikarce budzić wątpliwości.

Książki Lizy Marklund nie są typowymi powieściami kryminalnymi, dużo bliżej im do obyczajówek, a śledztwa dziennikarskie Anniki to tylko część opowieści. Bardzo ważne jest jej życie prywatne, relacje z rodziną, walka o etat w gazecie.
Zupełnie na drugim planie toczy się policyjne dochodzenie w sprawie zabójstw związanych z przemytem i serbską mafią. Nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycona tym cyklem, ale zaciekawiona już tak - na pewno będę chciała poznać dalsze losy Anniki.



Biuro M Magdaleny Witkiewicz i Alka Rogozińskiego to dużo lżejsza propozycja, idealna na letnie popołudnie.

Basia i Jacek rozpoczynają pracę w biurze matrymonialnym w Miasteczku znanym z Pudełka z marzeniami.

Ona  wprawdzie nie wierzy w miłość, po porzuceniu przez trzech narzeczonych, stwierdziła, że nie da się więcej zranić, ale wyjątkowo dobrze odnajduje się w nowej pracy. Nowoczesne podejście i oparty na bardzo szczegółowej ankiecie program komputerowy jej autorstwa, zaczynają dawać wyjątkowo dobre efekty w kojarzeniu par.

Dla Jacka Biuro M jest kolejnym miejscem na drodze jego zawodowej kariery. Nazwać Jacka pechowcem to mało powiedziane - ma on bowiem talent do komplikowania sytuacji i wpadania w kłopoty, zaś efekty jego działalności bywają wybuchowe.

Jeżeli do tej pary dołożymy autokratyczną szefową, zwariowaną wróżkę i natchnionego zielarza, to już wiemy, że nudno nie będzie. Zabawne dialogi, zbiegi okoliczności, które jednak nie do końca są przypadkowe, wątek romantyczny, jak przystało na biuro matrymonialne, też musiał być. Biuro M czyta się szybciutko i z uśmiechem na twarzy. Bonusem okazał się wątek kryminalny (zasługa Alka?) i pokrewieństwo pani Wiesi z panią Cecylią :)) Czekam na następną wizytę w Miasteczku. Są one dobrym lekarstwem na chandrę.

źródło
Zaczęły się wakacje, poczytajmy więc może o szkole? :)

Lusia, Ryba, Burak i Master to czworo licealistów. Druga klasa okazuje się prawdziwym bojem o przetrwanie. Sfrustrowani, zakompleksieni nauczyciele opierają swoje metody dydaktyczne na poniżeniu i terrorze. W dodatku niektórym pedagogom zdecydowanie brakuje wykształcenia. Młodzi ludzie radzą sobie w różny sposób, papierosy i tani alkohol są na porządku dziennym, tym bardziej, że nawet rzetelna nauka nie gwarantuje powodzenia.

Jedyny nauczycielem, który traktuje uczniów jak ludzi i partnerów, przez swoje niekonwencjonalne podejście do młodzieży, spotyka się z niechęcią, ba z ostracyzmem, grona pedagogicznego.

Debiut Magdy Skubisz mnie zaskoczył bardzo pozytywnie. Jest napisany z pazurem, błyskotliwie. Szkoła przedstawiona w LO story, to placówka z koszmaru. Nawet mając świadomość, że Magda Skubisz przedstawiła nauczycieli w krzywym zwierciadle, to wiedza, że inspiracją do tej książki była nauka w jednym z przemyskich liceów powoduje dreszcze. W dodatku czytając o tych młodych ludziach, szukających swojej drogi i pomysłu na życie, boleśnie odbierałam, to jak bardzo zawodzą dorośli, w których przecież dzieci powinny mieć wsparcie. I nie mam tu na myśli nauczycieli przedstawionych w LO story, ale przede wszystkim rodziców, opiekunów...


Pod hasłem, Grunt to okładka, 2w1


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz