poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Inspektor Kres i zaginiona

źródło
Inspektor Kres prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia młodej, samotnej kobiety. Dla doświadczonego policjanta ta sprawa staje się priorytetowa. Kilkumiesięczne poszukiwania nie przynoszą rezultatu, rodzice tracą powoli nadzieję na odnalezienie córki. Kres jednak nie daje za wygraną. Dowiaduje się o pewnych tajemnicach Basi, ukrywanych przez nią przed rodzicami. Pewnego dnia dociekliwy inspektor wpada na nowy trop, który zaprowadzi go za granicę...

Piotrków Trybunalski. Zaniepokojeni rodzice zgłaszają na policji zaginięcie dorosłej córki. Znalezione w mieszkaniu ślady potwierdzają obawy, że kobiecie grozi niebezpieczeństwo. Dochodzenie prowadzi inspektor Marian Kres, borykający się ze wspomnieniami innego śledztwa, w którym nie udało mu się odnaleźć porwanego chłopca. Sprawa zaginionej Basi obudzi koszmary z przeszłości.

Debiut Agnieszki Turzynieckiej czyta się bardzo szybko i z zainteresowaniem, w dużym stopniu dzięki dynamicznym i intrygującym zmianom narratora. Często w książkach zdarza się dwutorowa narracja, tutaj mamy główną relację z punktu widzenia inspektora, ale również rodziców Basi, samej zaginionej dziewczyny, chwilowy wgląd w myśli porywacza. Gdy dochodzenie utyka na miesiące w martwym punkcie, Kres zajmuje się też innymi sprawami - i tu też często wiemy więcej niż inspektor - możemy przeczytać fragmenty pamiętnika kobiety, która ginie w wypadku, znaleźć się na chwilę w głowie chłopaka leczonego psychiatrycznie, czy patrzeć na wydarzenia oczami psychopaty.

Sam inspektor Kres budzi sympatię osobistym zaangażowaniem w prowadzone sprawy. Żyjący pracą, obowiązkowy, bardzo zwyczajny, ponoszący porażki, ale nieuchylający się od poświęcania własnego czasu i pieniędzy, aby tylko pomóc ofiarom przestępstwa, czy zapobiec nieszczęściu. Nasuwały mi się jednak wątpliwości, co do ryzyka na jakie się wystawia poszukując na własną rękę porwanej Basi w obcym państwie, nie znając języka, ufając przypadkowym ludziom... Tak naprawdę to cud, że wyszedł z tego cało...
Chciałabym również wierzyć, że w sytuacji, gdy liczy się każde pół godziny, policja nie będzie zmuszona bezradnie przyglądać się, jak podejrzany o uprowadzenie i być może morderstwo, sprząta skrupulatnie swoje auto, tylko dlatego, że podjęcie decyzji zajmuje prokuratorowi absurdalnie dużo czasu.

Wątek relacji osobistych inspektora to istotna część książki. Widziany z jego perspektywy - nie jest obiektywny. Żona Kresa to jęcząca, trudna we współżyciu kobieta. Z drugiej jednak strony wiecznie nieobecny mąż, stawiający pracę na pierwszym miejscu, nawet w obliczu ciężkiej choroby żony, nie napawa optymizmem. W sumie smutne to ich wspólne życie, zgubione na przestrzeni lat ciepło, zainteresowanie drugą osobą. Z tych rodzinnych relacji pozytywnie wrażenie zrobiła na mnie postać córki  Kresów, zaś scena z rodzinnym spotkaniem małżeństwa z przyszłym zięciem, złośliwość inspektora i zabiegi jego żony, by obłaskawić dobrze rokującego młodego adwokata - zabawna, choć niepozbawiona nutki goryczy.

Autorka porusza wiele ważnych problemów, sprawy prowadzone przez inspektora Kresa dotyczą różnych społecznych zagadnień, do tego dochodzi życie rodzinne bohatera. Dużo interesujących wątków w tej książce i pomijając tytułową Zaginioną, pozostał w mnie pewien niedosyt, gdy sprawy rozwiązują się bardzo szybko, czasem przez przypadek. Wolałabym, żeby dochodzenia prowadzone przez Kresa były mniej epizodyczne, mogłoby być ich mniej, a bardziej rozbudowane - tak jak na przykład w powieściach Tomasza Konatkowskiego. Z drugiej strony może taki układ bardziej odpowiada rzeczywistości, wśród wielu spraw pojawiają się te większe i całkiem drobne, a rozwiązania są często wynikiem zbiegu okoliczności?

1 komentarz: