Lektura codziennej gazety w pewnym wieku staje się prawdziwym rytuałem. Panna Marple nie jest tu wyjątkiem. Pierwszą gazetę, Daily Newsgiver, czyta zwykle do porannej herbatki. Drugą, czyli Timesa, rozpoczyna po południu. Na początek główne wiadomości, potem rzut okiem na spis treści, a wreszcie kronika towarzyska i nekrologi.
Z racji zaawansowanego wieku czytelniczki nie dziwi, że częściej napotyka ona znajome nazwiska w nekrologach niż zawiadomieniach ślubnych, czy o chrzcinach. I choć często w pierwszej chwili panna Marple ma tylko mgliste wrażenie, że znała zmarłego, w końcu przypomina sobie więcej szczegółów.
Tak dzieje się też pewnego popołudnia, gdy wśród nekrologów pojawia się nazwisko Rafiel. Jason Rafiel. Jane Marple wprawdzie nie znała zmarłego zbyt dobrze, ale ich spotkanie było wyjątkowe i pełne wrażeń. W końcu nie co dzień demaskuje się mordercę, w dodatku na karaibskiej wyspie. Mimo to, wspomnienie o panu Rafielu ograniczyłoby się do tego jednego popołudnia - oboje, on i ona, byli niby... (...) statki mijające się nocą [1] i starsza pani nie poświęciłaby mu więcej swych myśli. Jednak Jason Rafiel miał wobec Jane Marple inne plany i nawet śmierć nie była w stanie przeszkodzić mu w ich realizacji.
Kilka dni po przeczytaniu notatki w prasie, panna Marple otrzymuje list z kancelarii adwokackiej. Prawnicy, równie zaintrygowani jak starsza pani, przedstawiają pośmiertną propozycję Jasona Rafiela. Zapisał on pannie Marple znaczną sumę pieniędzy jako wynagrodzenie za ... rozwiązanie tajemnicy pewnego morderstwa. Sprawa jest o tyle zagadkowa, że zleceniodawca nie wyjawia żadnych szczegółów dotyczących okoliczności sprawy, ani nawet tożsamości ofiary. Czy zaufanie do zdolności panny Marple, jej talentu do wyczuwania zła i poszukiwania sprawiedliwości nie było przesadne? Czy Jason Rafiel nie przecenił jej umiejętności? I pytanie najważniejsze, choć dla czytelnika chyba jednak retoryczne, czy Jane Marple podejmie wyzwanie?
Z racji zaawansowanego wieku czytelniczki nie dziwi, że częściej napotyka ona znajome nazwiska w nekrologach niż zawiadomieniach ślubnych, czy o chrzcinach. I choć często w pierwszej chwili panna Marple ma tylko mgliste wrażenie, że znała zmarłego, w końcu przypomina sobie więcej szczegółów.
Tak dzieje się też pewnego popołudnia, gdy wśród nekrologów pojawia się nazwisko Rafiel. Jason Rafiel. Jane Marple wprawdzie nie znała zmarłego zbyt dobrze, ale ich spotkanie było wyjątkowe i pełne wrażeń. W końcu nie co dzień demaskuje się mordercę, w dodatku na karaibskiej wyspie. Mimo to, wspomnienie o panu Rafielu ograniczyłoby się do tego jednego popołudnia - oboje, on i ona, byli niby... (...) statki mijające się nocą [1] i starsza pani nie poświęciłaby mu więcej swych myśli. Jednak Jason Rafiel miał wobec Jane Marple inne plany i nawet śmierć nie była w stanie przeszkodzić mu w ich realizacji.
Kilka dni po przeczytaniu notatki w prasie, panna Marple otrzymuje list z kancelarii adwokackiej. Prawnicy, równie zaintrygowani jak starsza pani, przedstawiają pośmiertną propozycję Jasona Rafiela. Zapisał on pannie Marple znaczną sumę pieniędzy jako wynagrodzenie za ... rozwiązanie tajemnicy pewnego morderstwa. Sprawa jest o tyle zagadkowa, że zleceniodawca nie wyjawia żadnych szczegółów dotyczących okoliczności sprawy, ani nawet tożsamości ofiary. Czy zaufanie do zdolności panny Marple, jej talentu do wyczuwania zła i poszukiwania sprawiedliwości nie było przesadne? Czy Jason Rafiel nie przecenił jej umiejętności? I pytanie najważniejsze, choć dla czytelnika chyba jednak retoryczne, czy Jane Marple podejmie wyzwanie?