Chyba każdy zna komedie Aleksandra Fredry. Zemsta i Śluby panieńskie są w kanonie lektur szkolnych i chcąc, czy nie chcąc, coś tam wiemy o sporze o mur graniczny, w uszach dźwięczy Mocium Panie, czy jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby.
Miałam to szczęście, że wiele z utworów Fredry, udało mi się zobaczyć na scenie. I to nie tylko te omawiane w szkole. Pamiętam Pana Jowialskiego i Damy i huzary na deskach teatru radomskiego, nie mówiąc o nie tak dawnej Zemście w Och-Teatrze.
Czytanie dramatów, też nigdy nie było dla mnie problemem, ba, potrafiło naprawdę być przyjemnością. Troszkę trudno było mi w związku z tym w ubiegłym roku pochylić się ze zrozumieniem nad narzekaniami niektórych czytelników nad formą, w jakiej ukazał się ostatni Harry Potter ;-)
Dożywocie, po które sięgnęłam ostatnio, jest zdecydowanie mniej znanym utworem naszego komediopisarza, a szkoda. Byłoby chyba ciekawie porównać swojskiego Łatkę z molierowskim Harpagonem.
Łatka, postać absolutnie pierwszoplanowa w Dożywociu, to lwowski lichwiarz, dla którego pieniądze i zysk z inwestycji są sensem życia. Jedną z nich jest dożywocie, jakie kupił przed laty. Dożywocie, czyli zapis umożliwiający czerpanie aż do śmierci stałego dochodu w formie pensji. Takie dożywocie można sprzedać za gotówkę i wtedy to nabywca pobiera tę pensję. Oczywiste jest, że w jego interesie jest jak najdłuższe życie poprzedniego posiadacza dożywocia
Głównym wątkiem sztuki jest właśnie takie dożywocie Leona Birbanckiego - znanego w mieście utracjusza. Łatka kupił je pod innym nazwiskiem i obsesyjnie wręcz troszczy się o swoje zyski, rozciągając tę troskę na Leona i będąc przy tym bardziej opiekuńczym niż kwoka trzęsąca się nad pisklętami. Po kilku już latach tego interesu, Łatka jest przekonany, że stan zdrowia Leona bardzo się pogorszył - hulaszczy tryb życia jednak nikomu nie wychodzi na dobre.
Finansista postanawia więc sprzedać dożywocie Janowi Twardoszowi, jednak za każdym razem, gdy transakcja ma dojść do skutku, jak w każdej dobrej komedii - coś się psuje, ktoś przeszkadza - a publiczność dobrze się bawi.
Nie zabrakło też wątku romantycznego, zaś o głębszej myśli Dożywocia, jako refleksji nad światem i jego zaślepieniu złotem pisali mądrzejsi i bardziej utalentowani ode mnie. Ja, zachęcając do spojrzenia na sztuki Fredry nie tylko jako lektury szkolne, podkreślić chcę przede wszystkim rytm i mistrzowską zabawę językiem. Fredro nie ma sobie równych w lapidarnych i pełnych humoru puentach, czy morałach.
[2] |
Czytajcie Fredrę (a jeszcze lepiej oglądajcie na scenie)! :)
[1] Aleksander Fredro Dożywocie , Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo, Wrocław 1981, str. 36 - 37
[2] jw. str. 112
[2] jw. str. 112
Aine, z uwagi na wnioski formalne zmieniłam nieco zasady Zatytułuj się - zerknij proszę czy zostajesz przy swoim wyborze czy zmieniasz - http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/p/blog-page_30.html
OdpowiedzUsuń:)
Zerknęłam, dzięki :)
UsuńMnie czytanie dramatów męczy ze względu na sposób pisania, nie odpowiada mi też język klasyczny, więc daleko mi do takich lektur.
OdpowiedzUsuńA ja lubię :)
Usuń