Ula ma pięć lat. Lubi zwierzęta, zwłaszcza małe (tym bardziej, że sama też jest mała), książki - do czytania i do kolorowania, chrupiące jedzenie, czekoladę, ale przede wszystkim lubi się bawić!
Najbardziej lubię zabawy na podwórku: tam jest więcej miejsca niż w domu i można bawić się ziemią, roślinami i wodą z kałuż. Zakopuję tam skarby, a potem je znajduję albo chowam się w mojej Kryjówce w krzakach. Uwielbiam ją, chociaż wolałabym domek na drzewie. [1]
Niestety domek na drzewie musi pozostać w strefie marzeń z bardzo prostego powodu, na podwórku przy domu, w którym mieszka Ula nie ma drzew. No i lipa, jak uwielbia podkreślać dziewczynka.
Na szczęście wyobraźnia i pomysłowość pozwala jej się świetnie bawić pomimo tego istotnego braku, co więcej - pomimo braku innych dzieci na podwórku. Ba, Ula uważa, że inne dzieci w ogóle nie są do zabawy niezbędne!
Pewnego dnia okazuje się jednak, że do jednej z koleżanek babci, mieszkającej w domu naprzeciwko, sprowadzą się jej wnuki. Pani Mila wyraża się o nich Urwisy, rozrabiaki i decyduje się nawet na ogrodzenie klombiku z kwiatkami, żeby chłopcy go nie zniszczyli. Wszak są prawdziwymi wandalami!
Słysząc to Ula, która kiedyś oglądała program o Rzymianach i Wandalach, więc wie do czego są zdolni, dochodzi do wniosku, że trzeba jakoś zabezpieczyć ulubione zabawki przed barbarzyńcami. Niestety rodzice nie pojmują zagrożenia, nie bardzo chcą współpracować z Ulą i nawet martwią się, że rośnie z niej samolub...
Na szczęście wyobraźnia i pomysłowość pozwala jej się świetnie bawić pomimo tego istotnego braku, co więcej - pomimo braku innych dzieci na podwórku. Ba, Ula uważa, że inne dzieci w ogóle nie są do zabawy niezbędne!
Pewnego dnia okazuje się jednak, że do jednej z koleżanek babci, mieszkającej w domu naprzeciwko, sprowadzą się jej wnuki. Pani Mila wyraża się o nich Urwisy, rozrabiaki i decyduje się nawet na ogrodzenie klombiku z kwiatkami, żeby chłopcy go nie zniszczyli. Wszak są prawdziwymi wandalami!
Słysząc to Ula, która kiedyś oglądała program o Rzymianach i Wandalach, więc wie do czego są zdolni, dochodzi do wniosku, że trzeba jakoś zabezpieczyć ulubione zabawki przed barbarzyńcami. Niestety rodzice nie pojmują zagrożenia, nie bardzo chcą współpracować z Ulą i nawet martwią się, że rośnie z niej samolub...
Zabiegi, pomysły, emocje i przemyślenia Uli są nieodparcie zabawne, a jednocześnie bardzo bliskie sercu każdego kilkulatka. Do tego kapitalnie zilustrowane przez Kasię Kołodziej. Przy planach przygotowania pułapki na Urwisy mój syn śmiał się w głos.
[2] |
A po przeczytaniu poniższego fragmentu zaczęliśmy się zastanawiać, czy na pewno ta książeczka jest o Uli, może jednak jej bohaterem jest moje dziecko?!
Nigdy nie lubię chodzić spać, bo zawsze mam jeszcze coś do zrobienia.
Za to rano często nie chce mi się wstawać i chciałabym jeszcze pospać. [3]
Z wyjątkiem pierwszych dwóch rozdziałów, przeczytanych na szybko po południu, całą książeczkę przeczytaliśmy za jednym zamachem. Plan był wprawdzie zupełnie inny, 2-3 rozdziały przed spaniem, ale Najmłodszy głośno protestował przy każdej próbie odłożenia książki - co nie zdarza się mu często (niestety), nie było zatem wyjścia i pierwsza część Uli i Urwisów wystarczyła tylko na jeden wieczór. Na szczęście czekają na nas już następne książeczki o przygodach rezolutnej Uli!
[1] Katarzyna Majgier Ula i urwisy. Nowi sąsiedzi, Nasza Księgarnia, 2014, str. 5
[2] ilustracja Kasi Kołodziej, j.w. str. 60-61
[3] j.w. str. 58.
[3] j.w. str. 58.
Koniecznie muszę kupić tę serię do szkoły.
OdpowiedzUsuńSpodobały mi się fragmenty, które przytoczyłaś, zwłaszcza pierwszy.
Wiem, że polubiłabym Ulę od pierwszego "spotkania":)
Ula jest świetna. Jesteśmy już po drugiej części. :))
Usuń